sobota, 5 września 2015

Miłość zabija cz.14

Czuję się strasznie głupio.Mogłam go o to nie prosić.Przeze mnie prawie stracił pracę.Dobrze,że jednak ojciec się jakoś przełamał.Inaczej nie darowałabym sobie tego,że niewinny człowiek stracił pracę..

Po rozmowie z moim ojcem każdy poszedł w swoją stronę.
Poszłam do kuchni.Zastałam tam oczywiście nie kogo innego jak Anabell..No właśnie Anabell! Jak ja mam jej to wszystko wytłumaczyć? Przecież ona wczoraj się do mnie dobijała,a ja nawet słowem się nie odezwałam,żeby to wszystko jakoś jej wytłumaczyć.
-Anabell..Jesteś na mnie zła?
-O,Katherina..dziecinko..Nie jestem zła.Ale..martwiłam się o Ciebie! No właśnie..Co wczoraj się wydarzyło?
-Długa historia..
-Ee tam..Siadaj.Ja mam tyle czasu,że aż nad to..No mów że..
-Muszę mówić?
-Ehh..Widzę,że coś naprawdę się nieciekawego musiało się wydarzyć..
-Sprawy sercowe..
[szepnęłam]
Opowiedziałam jej wszystko...Nie szczędziłam sobie szczegółów.Wiem,że mogę ufać Anabell i że nikomu nic nie powie.
-Oj..No to się porobiło..
Co się dzieje z tym światem? Kiedyś było inaczej..
Po naszej rozmowie zjadłam śniadanie i wyszłam z kuchni.
Nie wiem co ze sobą zrobić.Boję się,że jeżeli wyjdę z domu to napotkam na swojej drodze Viktoera,albo Nathana,a tego bym nie chciała.Najprawdopodobniej zaszyję się w swoim pokoju.To chyba będzie najwygodniejsza i najbezpieczniejsza opcja.
Jednakże,długo nie wytrwałam przy tym postanowieniu.Należę do grupy osób którzy nie lubią zbyt długo przebywać w jednym miejscu.
Zdecydowałam się lekko ogarnąć i przebrać w inne ciuchy.Zajęło mi to z pół godziny.Po czym zeszłam na dół gdzie spotkałam Philippa.
-Ooo..Cześć.
Przepraszam Cię za to wszystko..
-Daj spokój.Gdyby trzeba było zrobił bym to poraz drugi.
Uśmiechnął się do mnie i odszedł nie pozwalając zadać pytania.
No nie powiem..Zdziwił mnie trochę.Jeszcze parę dni temu był dla mnie oschły,zbytnio nie przepadaliśmy za sobą,a teraz..Jest jakiś inny;milszy i może nawet opiekuńczy? Ehh..Co to ma być? Nie rozumiem tego.
Nie zastanawiając się dłużej,ruszyłam w kierunku drzwi i wyszłam.
Dokładnie sama nie wiem gdzie mogłabym pójść.Jedno wiem..tym miejscem nie będzie park.
Zdążyłam się tylko trochę oddalić od mojego domu i zobaczyłam Victoera.
Super..Tego najbardziej się obawiałam.Co teraz? Rzucić się pędem w stronę mojego domu czy mam spróbować jakoś go ominąć żeby mnie nie zauważył?
Podjęłam decyzję..Postanowiłam,że..
-Katherina? Czekaj!
Pięknie..zauważył mnie.
Rzuciłam się pędem w stronę mojego domu,a on ruszył w moją stronę.Zaczął mnie gonić.
Parę metrów przed domem mnie dogonił,jednakże w ostatnim momencie zdążyłam jakoś mu się wymknąć i schować się w domu.Szybko zamknęłam drzwi i zdyszana osunęłam się na podłogę.W korytarzu pojawił się Philip.Podszedł do mnie i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.Nic nie powiedziałam,tylko przecząco pokiwałam głową i się przytuliłam do niego.Wiedziałam,że tym gestem go zaskoczyłam.Już chciałam się od niego odsunąć bo nie zareagował,jednakże właśnie w tym momencie on odwajemnił mój gest,a ja wzmocniłam mój uścisk.Po chwili trwania w tym uścisku odsunął się ode mnie i ponowił swoje pytanie,tym razem jednak już normalnie się zapytał.Wstałam z podłogi i cicho odpowiedziałam "Victoer.." Widziałam jak cały się spiął.Ruszyłam w kierunku schodów.On ruszył za mną.Spojrzałam się na niego przez ramię nie przestawając iść dalej.On nadal szedł za mną.Stanęłam i pokazałam mu żeby nie szedł dalej za mną i ruszyłam  w kierunku do którego zmierzałam wcześniej.Kroki ucichły,posłuchał mojej prośby i dał mi spokój.
Weszłam do pokoju i usłyszałam,że ktoś rzuca czymś w moje okno.Ruszyłam szybko w stronę okna.Okazało się,że to Victoer rzuca kamykami.
"Ughh.Ja go chyba zamorduję.Czy on nie rozumie,że nie chcę go widzieć?!" Otworzyłam gwałtownie okno.
-Nie rozumiesz,że nie chcę Cię widzieć?! Czego chcesz?!
-Porozmawiaj ze mną,proszę.Tylko chwilę.
-Nie!
I zamknęłam okno.Rzuciłam się na łóżko.
Chwilę później znowu usłyszałam to co wcześniej.Nie poddawał się.
Ruszyłam w stronę regału,wzięłam to co wydało mi się odpowiednie i otworzyłam okno.
-Zostaw mnie w spokoju!
-Nie dam Ci spokoju dopóki ze mną nie porozmawiasz!
-Odejdź stąd!
-Nie!
Zamachnęłam się i rzuciłam w niego książką którą wzięłam jakiś czas temu z regału.
Nie spodziewał się tego,więc nie udało mu się uniknąć mojego rzutu.Zaskoczony się rozejrzał,a następnie spojrzał się na mnie.
-Co to do jasnej cholery miało być?! Tak załatwiasz takie sprawy?!
-Nie.Ty to taki wyjątek.Reszta ma więcej szczęścia.A następnym razem oberwiesz czymś cięższym.Pamiętaj!
Zamknęłam szybko okno i ponownie rzuciłam się na łóżko.
Jednakże nie poleżałam zbyt długo.Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi,a następnie głos Anabell która zaczęła mnie wołać.
"Ludzie..Czy tak ciężko zrozumieć,że chcę chwilę pobyć sama?"
Ruszyłam w kierunku drzwi,a następnie zaczęłam schodzić na dół.
-Anabell..O co chodzi?
Nie rozumiałam o co chodzi.Po co mnie woła i dlaczego drzwi są lekko uchylone? Nagle drzwi zaczęły się rozchylać się coraz bardziej,a moim oczom ukazała się sylwetka Victoera.
"Proszę..niech to wszystko już się skończy"
-Ten młodzieniec twierdzi,że zaprosiłaś go tutaj po to,aby uzyżyć mu twoich notatek z lekcji.
Wściekła spojrzałam się na Victoera.
-Ahh tak..To mój kolega z klasy i obiecałam,że dam mu notatki z lecji,ponieważ był chory w ostatnim czasie.
-W takim razie..Życzycie sobie coś do jedzenia lub picia?
-Ja..
-Nie trzeba,dziękujemy.Myślę,że nie zajmie nam to wszystko zbyt długo czasu.
Przerwałam mu i uśmiechnęłam się do Anabell.
-Ale wydawało mi się,że twój kolega chciał coś powiedzieć.
-Dziękujemy Anabell.Możesz już wrócić do swoich obowiązków.Poradzimy sobie.
-W razie czego wiesz gdzie mnie szukać,dziecinko.
Uśmiechnęłam się tylko do niej i czekałam aż się oddali.Kiedy już upewniłam się,że Anabell jest w kuchni zwróciłam się w kierunku Victoera.
-Po co tu przylazłeś? Nie dociera to co do Ciebie mówię? Nie rozumiesz,że nie chcę Cię widzieć? Nie możesz tego uszanować?
-Nie.
-Jeszcze raz się zapytam Ciebie.Po co przylazłeś?
-Po notatki.
Uśmiechnął się łobuzersko,przy czym ukazał się szereg białych zębów.
-Ha ha ha.Bardzo śmieszne.Oby dwoje wiemy,że jest inaczej.
-To po co głupio się pytasz skoro wiesz?
[chwila ciszy]
-Nie wyjdę stąd dopóki ze mną nie porozmawiasz.
-Przecież już z tobą porozmawiałam.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi.
-Nie mam zamiaru dalej z tobą rozmawiać.Żegnam! Tam są drzwi!
Usłyszałam kogoś kroki za mną.Chwilę później okazało się do kogo one należały.
-Jakiś problem?
-Nie,ten chłopak właśnie wychodzi.
-Jak to? Ja się nigdzie nie wybieram i Ty bardzo dobrze o tym wiesz!
-Słyszałeś co powiedziała Katherina? Wychodzisz.
-Nigdzie się nie ruszam!
-W takim razie będę musiał. Ci pomóc!
-Wolne żarty.Powiedziałem,że nigdzie stąd nie idę.
Nagle usłyszałam kolejne kroki za mną.
"Kolejne kroki? Kto to tym razem?"
Nagle usłyszałam głos mojego ojca.
"Pięknie! Jeszcze tego mi brakowało!"
-Co się tutaj dzieje? Jest jakiś problem?"
-Nie,proszę pana.Ten chłopak właśnie wychodzi.
-Nigdzie nie pójdę póki ona ze mną nie pogada!
Phillip dłużej się nie zastanawiając złapał Victoera za ubierania i wyprowadził za drzwi.Usłyszałam jeszcze tylko:Pamiętaj! Kiedyś będziesz musiała ze mną porozmawiać! Ja tak łatwo nie odpuszczę.
Długo nie musiałam czekać na to,żeby mój ojciec zareagował.
-Katherino,co się tutaj wydarzyło?
-Nic tato.
-Dziecko,mówże..
-Naprawdę tato,nic takiego.Po prostu to był chłopak z mojej szkoły.Podobno się mu spodobałam,ale nie jestem nim zainteresowana.Niestety on nie potrafi tego zrozumieć i właśnie tak się zachowuje.
-Może zgłoś to gdzieś?
-Nie trzeba,tato.On jest raczej niegroźny.Jest tylko lekko zagubiony i nie wie co ze sobą zrobić w takiej sytuacji.Uwierz..poradzę sobie.
-No dobrze,ale jeżeli nic się nie zmieni za jakiś czas,to ja się tym zajmę.
-Tato,daj spokój,zostaw go.Ja sama się tym znajdę.Obiecaj mi,że nic nie będziesz z tym robić,proszę.
Nic nie odpowiedział i zaczął zmierzać w kierunku z którego przyszedł.
-Tato! Proszę!
[cisza]
Ruszyłam w kierunku kuchni.Kiedy weszłam,Anabell skierowała wzrok w moją stronę.
-To nie był zwykły kolega z twojej klasy,to był ten chłopak co Cię tak źle potraktował,prawda?
-Słyszałaś wszystko?
-Ojj dziecinko.Uwierz..na pewno nie tylko ja,ale tylko ja z całej reszty wiem o co chodzi.
-Chciałabyś porozmawiać?
-A mogę iść do siebie? Jestem zmęczona.
-Na pewno nie chcesz porozmawiać?
-Nie.Dobranoc Anabell.
Dałam jej całusa w policzek,wzięłam jabłko i wyszłam.Usłyszałam jeszcze tylko ciche: Dobranoc
Ruszyłam w kierunku drzwi,a następnie do mojego pokoju.
Otworzyłam szafkę i wyjęłam ciuchy do spania.Kiedy miałam zamiar wejść do łazienki,usłyszałam pukanie do drzwi.
"Eghh..Co tym razem?"
-Proszę!
Krzyknęłam nie ruszając się z miejsca.
Drzwi się otworzyły,a moim oczom ukazał się Philipp.
-O co chodzi? Co Cię tu sprowadza?
-Kim był ten chłopak? To był Victoer,prawda?
Z mojego wyrazu twarzy łatwo było odczytać odpowiedź.
-Czego chciał?
-Porozmawiać.Wogóle dziwi mnie to twoje pytanie.Przecież kilka razy powtórzył czego chce.
-No tak..
Jak się masz?
-A jak bym miała?
Jestem zmęczona.Chcę się położyć spać.
-W takim razie śpij dobrze.
-Postaram się.
Ty też śpij dobrze.
I ruszył w kierunku drzwi.
-Philip..
-Tak?
-Dziękuję
-Nie ma sprawy
Uśmiechnął się miło do mnie,a ja podleciałam do niego i go przytuliłam.On odwajemnił uścisk,pocałował mnie we włosy,pogłaskał i wyszedł.

piątek, 21 sierpnia 2015

Krótka informacja +małe zmiany

Witam!
Poraz kolejny muszę Was przeprosić.Już dawno powinna się pojawić kolejna część na blogu.A jak jej nie było,tak nie ma.Nie chcę się  tłumaczyć blokadą-brakiem weny,ale taka prawda.Nic nie mogę z tym zrobić,ale staram się.
Postanowiłam,że nie będę dodawać postów w odstępie dwóch tygodni.Po prostu będę dodawać kiedy będę miała taką możliwość.
Mam nadzieję,że nikt nie ma mi tego za złe.
Do napisania-mam nadzieję,że już niedługo.
                                        Pozdrawiam
                                     /karolaaa0805

czwartek, 9 lipca 2015

Miłość zabija cz.13

Witam!
Po długim czasie powracam do Was z kolejną częścią.Mam nadzieję,że wybaczycie mi tak długą nie obecność.Postaram się teraz zostać z Wami na dłużej.
Bardzo dziękuję Wam za komentarze.
_________________________Nie wiedziałem co się dzieje.Słyszałem tylko,że Katherina wróciła do domu.Cała służba stanęła na nogach,ale nikt mi nie chciał powiedzieć co się dzieje.Chyba tak naprawdę nikt nie wiedział co się dzieje i tak jak ja,chcieli się dowiedzieć.
Wchodząc po schodach byłem wściekły.Słyszałem,że Anabell dobija się do pokoju Katheriny,ale ta nie chce jej wpuścić.W końcu wściekły  wparowałem do jej pokoju.Chciałem już krzyczeć,ale kiedy spojrzałem na jej twarz, moja od razu złagodniała.Chyba zależy mi na niej.Naprawdę się o nią w tym momencie martwiłem.
Nic nie mówiąc podeszłem do niej i zamknąłem ją w szczelnym uścisku moich ramion.Chwilę później złapałem ją za rękę i doprowadziłem do łóżka.Usiedliśmy razem na nim i znowu ją przytuliłem.Może to głupie,ale lubię trzymać ją w swoich ramionach.Czuję się jakiś spokojniejszy kiedy mam ją przy sobie.
Po chwili w końcu się odezwałem.Nie chciałem siedzieć dłużej pogrążony w niepewności.
-Malutka..Dlaczego płaczesz?
[cisza]
Czy ktoś Cię skrzywdził albo zrobił?
Nic nie powiedziała.Kiwnęła głową.
Cały się spiąłem.Ktoś ją skrzywdził..Muszę się dowiedzieć kto i jak!
-Kto?
Pokiwała przecząco głową.
Złapałem ją lekko za podbródek,żeby spojrzała na mnie.
-Nie bój się.Nic Ci nie zrobię.Powiedz tylko kto i co Ci zrobił.
-Ni-e ch-cę o t-ym roz-maw-iać
-Proszę..Tylko kto i co zrobił..nic więcej.
-Na-than i Vi-cto-er.On-i,oni za-warli jak-iś dur-ny układ.A ja by-ła-m jego czę-ści-ą.A ja,a ja się w n-im zak-ochał-am.
Przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać.
-Nie odpuszczę im tego.
Zacząłem mówić do niej szeptem.
-Wyjaśnię to sobie z nimi.
Po 10 minutach siedzenia w bezruchu zaproponowałem,żeby Katherina się położyła.Posłuchała mnie,położyła się..
Kiedy wydawało mi się,że już śpi chciałem po cichu wyjść i załatwić tą sprawę z tymi głąbami.Ona jednak mnie zatrzymała.
-Proszę..nie idź.Nie zostawiaj mnie.
Złapała mnie za rękę i mówiła szeptem.
-Alee..
-Proszę.Nie chcę być teraz sama.
Nic nie odpowiedziałem.Położyłem się po prostu obok niej.Ta się wtuliła we mnie i jakby trochę spokojniej zaczęła oddychać.

Obudził mnie głośny krzyk..Ktoś wolał Philippa..No tak..Philip! Przecież ja mu kazałam tu zostać.Zaraz..która jest godzina? O nie..po dziesiątej.Przecież on już dawno o tej godzinie wykonywał swoje obowiązki.A teraz śpi..To wszystko przeze mnie.Muszę go przeprosić..i wyjaśnić tą sytuację.Krzyk się powtórzył..Tym razem krzyczał mój ojciec.Zaraz,zaraz..Ojciec?! Co on robi w domu? Przecież wczoraj znowu miał jechać w delegację.No to genialnie.Teraz i ja i Philip mamy problem..Bez wyjątku.
-Philip! Wstawaj! Jest po dziesiątej!
-Emm..Co..?
-Mamy kłopoty.Jest po dziesiątej.Wszyscy Cię szukają.Nawet mój ojciec wydziera się po całym domu.
-Która jest godzina?!
Wyskoczył jak poparzony z tego łóżka.
-Przepraszam Cię.Dziękuję też za wszystko co wczoraj dla mnie zrobiłeś.Obiecuję,że nie stracisz pracy.Zaraz pójdę do ojca.
-Nie musisz.
-Muszę.A teraz idź.Niedługo też przyjdę.Możesz powiedzieć mojemu ojcu,że chcę z nim pogadać?
-Spróbuję
I wyszedł.
Teraz ja wyszłam szybko z łóżka.I poszłam się szybko ogarnąć.

Nawet gdybym miał stracić pracę,to nie żałuję.Cieszę się,że mogłem w jakimś sensie wczoraj jej pomóc.I zrobię ,co chciałem zrobić wieczorem..Wyjaśnię tą sprawę z tymi głąbami.

Zeszłam szybko na dół.Już schodząc można było usłyszeć oficialny ton mojego ojca.Tylko że tym razem był nadzwyczaj wysoki i zdenerwowany.Nic dziwnego.No,ale..Ja nas w to bagno wpakowałam,ja nas z tego wyciągnę.
-Dzień dobry,tato.
-Cześć córciu.Możemy później porozmawiać? Teraz muszę zająć się Philipem.
-No właśnie,tato.Ja w tej sprawie.To przeze zaspał.Poprosiłam go wczoraj o coś bardzo późno i on to wykonał.Dlatego dzisiaj zaspał.Nie wiń go..proszę.Już więcej takie coś nie będzie miało miejsca.Obiecuję to i za mnie i za niego.
-Nie rozumiem..Jak to przez Ciebie? O co go poprosiłaś?
-Tato.On jest moim przyjacielem.To sprawy między nami.
-Nie podoba mi się to,że ktoś w moim domu ma jakieś tajemnice!
-Tato,proszę.Zaufaj mi.
-Mam nadzieję,że to był pierwszy i ostatni raz Philipie.Potraktuj tą rozmowę jak upomnienie.Następnym razem wylecisz.Nie lubię jak jakiś pracownik nie wykonuję swoich obowiązków.Nie zwolnię Cię ze względu na moją córkę.
-Oczywiście,proszę pana.Dziękuję panu.
-Nie dziękuj mi,Philipie.Dziękuj mojej córce.Masz pół godziny,żeby zjawić się w pracy.Będzie tam czekać na Ciebie Daniel.Zajął się tym czego Ty dzisiaj mie wykonałeś.O 11.00 widzę Cię jak zajmujesz się resztą obowiązków.
-Ma się rozumieć,proszę pana.
-Dziękuję,tato.

czwartek, 7 maja 2015

Moi czytelnicy!

Przepraszam was bardzo,ale przez jakiś nie będę dodawać żadnych postów.Prawdopodobnie będzie to okres 2-3 tygodni.Muszę poprawić oceny,a nie za bardzo mogę to jakoś połączyć z prowadzeniem bloga.
Mam nadzieję,że mnie zrozumiecie.
                                       Pozdrawiam
                                 /karolaaa0805

środa, 29 kwietnia 2015

Miłość zabija cz.12

Przepraszam Was bardzo.Wiem,że powinnam dodać już dawno kolejną część.Niestety trochę ciężko jest pisać następne części opowiadania kiedy co innego zaprząta moją głowę.A tym czymś są moje oceny.Mam mało czasu na poprawienie ich.Niestety zaniedbałam naukę.Poza tym trudno jest też pisać kiedy nie wiadomo co się dzieje z własnym zdrowiem,kiedy może grozić Ci szpital.Naprawdę przepraszam za to,że Was zaniedbałam.
Dodaję dzisiaj kolejną część.Trochę niedokończona
,ale dodaję.
_______________________________

Nie wiem jak czują się inne dziewczyny w takich sytuacjach.Nie wiem czy tylko ja mam takie szczęście i zaszczyt brania udziału  w takich atrakcjach,ale za to wiem jedno,wiem jak ja się teraz czuję.Moje serce rozsypało się na miliony małych kawałeczków,zaczęły mnie piec oczy,a chwilę później poczułam jak słone łzy płyną mi po policzkach,czułam nie tylko złość,ale i rozczarowanie.Głupia myślałam,że będzie już dobrze.Nie wiem czy powinnam biec,nie wiem czy powinnam iść.Brakowało mi już sił na to wszystko.Szłam po prostu.Zanim odeszłam usłyszałam jeszcze ciche "I tak będziesz jeszcze moja".Osobą wypowiadającą te słowa był Nathan.To mnie jeszcze bardziej dobiło.To Nathan,a on nigdy nie odpuszcza.Zaczęłam biec oglądając się za siebie.Chciałam być jak najdalej stąd.

Wszystko spiepszyłem.Po jaką cholerę wchodziłem w ten układ? Nie dość,że zraniłem ją,osobę,którą kocham,to jeszcze samego siebie.
Są dwie opcje.Albo teraz za nią pobiegnę albo zajmę się Nathanem.Pierwsza opcja wydawała mi się bezsennsowna.Przecież ona i tak nie będzie chciała ze mną gadać,zwłaszcza teraz.Przecież teraz nie ma ochoty nawet na mnie patrzeć,a Nathanowi przyda się lekcja.Przydałoby się wytłumaczyć mu to i owo,a że teraz jest najbardziej odpowiedni moment,to z chęcią osobiście się nim zajmę.
-Ej stary!Chodź no tutaj!
Zdezorientowany Nathan nie wiedział o co tu chodzi.W końcu zdecydował się i zaczął zmierzać w moją stronę.
-Wiesz..jest sprawa.Powinienem na ciebie bluzgać czy coś,ale skoro znamy się od dziecka to załatwimy to po przyjacielsku.
I znów stał zdezorientowany.Wykorzystałem  to i rzuciłem nim.Wylądował kawałek dalej.Wściekł się i ruszył z pięściami na mnie.Zacząłem się durnie uśmiechać,choć w duchu nie byłem taki spokojny.Targały mną silne emocje.Zdecydował się wykorzystać zdolności bokserskie.Nie zdążyłem zatrzymać jego pięści.Dostałem prawy sierpowy.To wystarczyło,żeby zaczęła się prawdziwa walka.Skoro on to wykorzystuje,to dlaczego ja miałbym tego nie zrobić? Też znam tą dyscyplinę sportową.

Chwilę wcześniej dobiegłam do domu.Anabell nie wiedziała o co chodzi kiedy zapłakana wpadłam do domu.Zostawiłam ją na dole zdezorientowaną i zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam płakać.Nadal cała ta sytuacja do mnie do końca nie dotarła.Mam nadzieję,że bardzo szybko minie ten stan bo to jakaś okropność.
Niedługo  po tym jak zamknęłam się w swoim pokoju zaczął się ktoś odbijać.Okazało się,że to Anabell.Nie chciałam z nikim rozmawiać.Przełamałam się dopiero wtedy kiedy usłyszałam trzęsący się głos.Zrozumiałam,że martwi się o mnie.Zdecydowałam się odezwać.Nie ruszyłam się z miejsca.Próbowałam tylko nabrać siły,aby ją poinformować,że chcę odpocząć.Jednak nie zdążyłam w końcu tego zrobić bo ktoś zaczął walić pięściami w moje drzwi.Wiadome było jednak,że to nie Anabell,tylko ktoś inny.Zdecydowałam się podejść do drzwi.W przeciwnym razie w niedługim czasie mógł by zostać poważnie uszkodzone lub rozwalone.
Położyłam rękę na klamce,a następnie zaczęłam powoli je odkluczać.Kiedy osoba znajdująca się po tamtej stronie usłyszała dźwięk zamka hałas ucichł.Chwilę po tym dowiedziałam się kim była ta osoba.Do środka wpadł wściekły Philip.Nie krzyczał ani nic.Widząc mnie w opłakanym stanie jego twarz złagodniała,a jego ramiona zamknęły mnie w szczelnym uścisku.To już kolejny raz kiedy przez Victoera płaczę,a on jest przy mnie i mnie pociesza.
Nie wiem co o tym wszystkim myśleć..

piątek, 17 kwietnia 2015

Informacja nt.kolejnej części

Moi czytelnicy :)

Nigdy nie byłam osobą punktualną,niestety. Zawsze wszystko robiłam z opóźnieniem. Jak widać to się nie zmieniło. Nie wywiązuję się z tego co obiecuję,tzn.nie dodaje w określonym terminie kolejnych części opowiadania. Staram się to zmienić,ale narazie nie za dobrze mi to idzie.
 Nie zanudzając już Was dłużej przejdę do sedna sprawy.
Według umowy powinnam najpóźniej jutro dodać kolejną część. Niestety jej nawet nie zaczęłam. Ostatnie dwa tygodnie miałam strasznie zabiegane. Walczyłam o tytuł mistrza ortografii oraz musiałam wziąźć się dokładnie za naukę. Do tego teraz jeszcze doszły małe problemy zdrowotne i nie wiem co będzie dalej.
Wiem,że to mnie nie usprawiedliwia,ale proszę Was o cierpliwość. Postaram się dodać w krótkim czasie obiecaną część opowiadania. Albo rozdzielę to na pół i będę dodawać po połowie albo po prostu dodam całą.
Z góry przepraszam.
Do napisania :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Miłość zabija cz.11

-Musimy porozmawiać i Ty bardzo dobrze o tym wiesz.
-Ja nic nie muszę,jasne? Nie jesteśmy już razem,więc nie masz prawa mi dyktować co mogę,a co nie. Teraz jestem wolnym człowiekiem,nie mam żadnych zobowiązań,a Tobie radzę to zapamiętać. Przecież prędzej czy później wyjedziesz,a im szybciej wbijesz sobie to do głowy,tym lepiej.
Udawałam twardą.Chciałam,żeby tak było,ale tak nie jest. Przeżywałam to bardziej niż powinnam. A przecież to nie koniec świata,prawda? Przecież go nie kocham..prawda? A może..
Nie! Nie myśl o tym! On tu stoi. Skończ tą rozmowę i odejdź.
-Daj mi te cholerne 5 minut. Mało wiesz,a te 5 minut mogą wszystko..
-Nie,te 5 minut nic nie naprawi. Chciałeś mnie oszukać.
-Nie przerywaj mi,proszę.. Tylko 5 minut. Nic więcej.
-Yhh.. Ale później koniec,tak? Potem już znikniesz,tak?
Nic nie odpowiedział. Zamiast tego złapał mnie za rękę w stronę ogrodu. Nic już nie zrobiłam,nie odrzuciłam jego ręki. Po prostu pozwoliłam mu się prowadzić w milczeniu.
Usiedliśmy na przeciwko siebie. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. W końcu usłyszałam ciche westchnięcie. I w końcu zaczął mówić.
-Nie wiesz wszystkiego.. Jest jeszcze coś..
-No tak, jakby inaczej..
 Czy Ty do cholery nie możesz mówić wprost?  Musisz robić z wszystkiego tajemnice? No dalej,mów! Jestem gotowa na wszystko. No dalej! Na co czekasz?
-Moi rodzice wyjeżdżają,ale ja mogę tu zostać. Zależy to tylko od Ciebie,no i oczywiście ode mnie.

Niekontrolowanie zaczęłam szlochać.Właściwie można powiedzieć,że to nie był szloch,a raczej ryk albo wycie. Victoer przysiadł się do mnie i szczelnie zamknął w swoich ramionach. Nie opierałam się,potrzebowałam tego,nie miałam już siły.
I co teraz? Mogłam mu pozwolić,żeby mówił,a nie jak jakaś idiotka się na niego darłam. Teraz to ja powinnam znaleźć się na jego miejscu i błagać o chwilę uwagi.. Ale w końcu przecież on też nie jest bez winy..
Nagle mnie przeszedł dreszcz.. Victoer uznał chyba,że jest mi zimno bo zaczął ściągać kurtkę.. ale to nie było to. Mi w cale nie było zimno.
-Mam lepszy pomysł.. Chodźmy do środka.
-Wszystko psujesz..
Zaczął niezadowolony pod nosem..
-Coś mowiłeś?
-Nie,skądże.
-Kłamca!
Zaśmiałam się.
-Wcale że nie! Ja nic nie zrobiłem.
-Ooo,a teraz jeszcze próbujesz mi wmówić,że mam problemy ze słuchem? Nie gadam z Tobą!
Po tych słowach zrezygnowany Victoer położył się na trawę. A ja rzuciłam się na niego i go pocałowałam. Nie wiedziałam czy odwzajemni go. Szczerze mówiąc,bałam się  tego. Na szczęście odwzajemnił go. Kamień spadł mi z serca. Zaczęliśmy się namiętnie całować,lecz długo to nie potrwało. Usłyszeliśmy ciche chrząknięcie. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Na szczęście była to tylko Anabell. No tak.. Kto inny miał to by być,skoro moi rodzice są znowu gdzieś w delegacji. Na moje szczęście..
-Przepraszam bardzo.. Czy wy wogóle wiecie,która jest godzina? I co wogóle by powiedzieli twoi rodzice,gdyby was zobaczyli?
-Anabell..Ja wiem..Prze..
-Nie tłumacz się dziecino. Też byłam w waszym wieku. Wiem jak to jest. Chodźcie dzieciaki do środka. Ale następnym razem zachowajcie trochę więcej zdrowego rosądku. Następnym razem możecie nie mieć tyle szczęścia..
-Jesteś kochana Anabell,wiesz?
Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
-Mogę się dołączyć? Zimno mi..
Ja się tylko zaśmiałam i podałam mu rękę. Poszliśmy w końcu do środka. Poszliśmy do mnie do góry do pokoju.
-Czas już na mnie..
-Ejejejej..Nie tak szybko. Najpierw dokończymy rozmowę na poważnie.
Victoer spojrzał się na mnie myśląc,że żartuję..
-No co? Myślisz,że żartuję? Chcę wiedzieć na czym stoję,a poza tym.. Chcę wiedzieć gdzie mój chłopak będzie spał.. Przy ścianie czy przy brzegu.
No co się tak patrzysz jakbyś zobaczył ducha?
-Nic.. Patrzę tylko na dziewczynę,którą kocham ponad wszystko.
-Słucham? Dobrze słyszałam? Ty mnie kochasz?
-A kto mówi,że chodzi o Ciebie? Może ktoś stoi za Tobą? Może właśnie o tą osobę mi chodzi,co?
-Ja pytam serio..Ty mnie kochasz?
-Tak,a czy to coś złego? Czy to coś zabronionego?
-No nie..Po prostu..nigdy mi tego nie mowiłeś..
-Ja chyba czuję to samo..nie spiepsz tego Victoerze,proszę Cię.
Szybko pokonał dzielącą nas odległość i tym razem to on rzucił mnie na łóżko i pocałował. Zaczęliśmy się całować bardzo namiętnie.. Ale panowaliśmy nad tym.. Nie chcę narazie niczego więcej..Za wcześnie,o wiele za wcześnie..
Odsunęłam się od niego..
-Co się stało?
-Nic.. Po prostu wystarczy.. Chciałabym odpocząć.. Rozgość się,a ja pójdę się umyć..
Dałam mu buziaka i znikłam za drzwiami łazienki..
Po 10 minutach wróciłam do pokoju.. Victoer leżał na łóżku w samych bokserkach.. Niech ktoś mnie uszczypnie.. Dlaczego ja nic do tej pory nie zauważyłam? Dlaczego do tej pory nie zauważyłam,że on jest taki wyrzeźbiony?
Stanęłam na środku mojego pokoju i zaczęłam się w niego wgapiać.Podejrzewam,że moje  oczy przybrały kształt pięciozłotówek.
-Nie żeby coś mi to przeszkadzało,ale..Długo będziesz tak stała na środku pokoju? Poza tym..Zimno mi..Chyba nie chcesz żebym założył koszulkę,hm?
Uśmiechnął się łobuzersko..A ja z rozpędu na niego wskoczyłam.
Usłyszałam jęk.
-To jest pouczenie na przyszłość. Zapamiętaj,mnie się nie szantażuje.
Uśmiechnęłam się nikle.
Victoer spojrzał na zegarek.. Prawie już piąta nad ranem..Pięknie..
-Kładziemy się spać maleńka,dobrze? Mam dla Ciebie niespodziankę,ale dowiesz się dopiero jak się wyśpisz i odpoczniesz.
Pocałował mnie w czoło,a ja położyłam głowę na jego klacie.
-Dobranoc
-Dobranoc
Za długo sobie nie pospaliśmy. Niedługo po tym telefon Victoera zawibrował. Okazało się,że przyszedł sms,którego adresaten jest Nathan. Ciekawe co tym razem kombinuje..
Obudziłam Victoera..
-Misiek..Obudź się. Twój telefon wibrował. Sprawdź o co chodzi,może to coś ważnego. No dalej..
-Yhhymm..jeszcze 5 minut..
-Wstawaj noo..
-Co jest?
-Twój telefon wibrował..Sprawdź,może to coś ważnego.
Victoer sięgnął po telefon.. Odczytał wiadomość i cały się spiął.
-Coś się stało?
-Tak..To znaczy nie..Muszę wracać do domu już.
''Taa..Akurat..Wciskaj mi tu kity dalej,może Ci uwierzę.''
-Yhmm..Szkoda. Zjesz chociaż śniadanie?
-Nie,dziękuję. Zjem u siebie. Muszę się zbierać bo starzy będą marudzić.Przepraszam maleńka.
-Nie no,rozumiem.
-To Ty się ubieraj,a ja idę do łazienki. Jakoś już mi się nie chce spać.
Udawałam,że jest okey,ale z każdą chwilą złość na niego rosła. Czy tak trudno jest powiedzieć,że idzie do Nathana? Nie lubię go,ale rozumiem,to jego kumpel. Tyko nie rozumiem po co do cholery kłamie. Zamierzałam to sprawdzić. Sam jest sobie tego winien.
15 minut później wyszłam gotowa i ubrana. Zeszliśmy na dół. Pożegnałam się z Victoerem udając wtedy,że idę jeść śniadanie. Jednakże,kiedy tylko zniknął za drzwiami pędem ruszyłam,żeby założyć buty i ubrać się do wyjścia. Anabell mnie zatrzymała..
-Gdzieś się wybierasz?
-Tak. Muszę coś załatwić.
-A śniadanie?
-Zjem później,a teraz wybacz,ale śpieszę się..
Pędem rzuciłam się do drzwi. W duchu błagałam,żeby dogonić Victoera.
Wybiegłam z domu i zaczęłam rozglądać się we wszystkie strony. W oddali było widać sylwetkę Victoera. Poleciałam skrótem. Dogoniłam go i zaczęłam za nim iść.
Doszliśmy do parku. Czekał na kogoś. Wyjął telefon z kieszeni i gdzieś dzwonił. Byłam za daleko,żeby cokolwiek zrozumieć z tej rozmowy.
Dwie minuty później zobaczyłam Nathana idącego w stronę Victoera. Kiedy Nathan zjawił się koło niego ruszyli dalej,a ja za nimi. Zatrzymali się koło starych murów. Było mi to na rękę,ponieważ mogłam się łatwo ukryć i podsłuchać ich rozmowę.
-Stary,przesadziłeś. Chcesz wszystko spiepszyć?
-A jaka była umowa? Rozkochujesz ją w sobie,rzucasz,a ja potem ją pocieszam. Nie trzymasz się planu!
-Od dawna się nie trzymam. Nie mam zamiaru brać udziału w tej całej szopce. Kocham ją,jestem z nią i nie pozwolę Ci żebyś mi spiepszył związek z Katheriną.

Nie mogłam uwierzyć.. Do oczu napłynęły mi łzy. Jak on mógł?!
Wyszłam ze swojej kryjówki i rzuciłam się na nich.
-To jest ta twoja niespodzianka?! Gratuluję! Udała się! Nie spodziewałam się tego!
Dziękuję kochanie,naprawdę. A teraz koniec już z nami! I jeszcze jedno..Nienawidzę Was! Niech wasza dwójka się nawet do mnie nie zbliża!


piątek, 3 kwietnia 2015

Wielkanoc

Gdy nadejdzie Wielkanocny poranek
Niech spełnią się życzenia tęczowych pisanek...
Mazurków kajmakowych, bazi srebrzystych,
Bogatego zająca i kurczaczków puszystych.
Świątecznego nastroju, biesiady obfitej,
Lukrowego baranka, a w dyngusa - głowy wodą zmytej.
                         Życzy Wam karolaaa0805

niedziela, 22 marca 2015

Miłość zabija cz.10

Wiem,że posty są strasznie krótkie. Przepraszam Was za to. Chciałabym jakoś ruszyć się z miejsca z tym opowiadaniem,więc każda część jest dla mnie na wagę złota,nawet strasznie krótka. Miałam zamiar dokończyć tą część,żeby była dłuższa,ale zrezygnowałam.
Miłego cztania :)
                                 ***
Przez całą drogę płakałam. Philip próbował nawiązać jakąś rozmowę,ale bezskutecznie. Jego wysiłki zdały się na nic,nie zamierzałam nic mówić. W końcu zrozumiał,że nie ma co liczyć na rozmowę i odpuścił,przynajmniej narazie.
Kiedy tylko zatrzymał samochód pod moim domem,wybiegłam. Łzy zaczęły płynąć jeszcze intensywniej. Już nie miałam zamiaru się powstrzymywać. Nie zdążyłam jednak dobiec nawet do schodów. Poczułam jak silne ramiona zamykają mnie w uścisku.
-Puść mnie..Proszę. Daj mi spokój. Dlaczego Ci tak na tym zależy? No powiedz! Dlaczego ?
-Nie,nie puszczę Cię. W samochodzie dałem Ci spokój,ale teraz chcę przynajmniej krótkiego wyjaśnienia.
-Mam dość,rozumiesz?! Puść mnie do cholery! Nic nie będę Ci mówić!
-O nie.. nie.. Nie ma tak dobrze. Przyjechałem po Ciebie w środku nocy,a Ty mi mówisz,że nic mi nie powiesz? Żartujesz sobie ze mnie?
I wtedy płacz zamienił się w ryk.
-Maleńka,co się stało?
Przytuliłam go,on to odwzajemnił. Łkając zaczęłam mu tłumaczyć..
-Zaufałam mu,rozumiesz? A on..on..wyjeżdża,chciał mnie wyrolować,nic nie mówić. Ja chyba go kocham. A on wyjeżdża na stałe do Niemiec i ma to w dupie jak ja mogę się czuć.
Nic nie powiedział. Przytulił mnie mocniej. Chwilę tak postaliśmy,kiedy znowu się odezwał,tym razem szeptem.
-Maleńka,chodź,odprowadzę Cię. Musisz odpocząć.
Odprowadził mnie tak jak mówił. Kiedy tylko drzwi się zamknęły za mną,osunęłam się na podłogę,podkuliłam nogi i zaczęłam znowu szlochać.
Chwilę później usłyszałam dźwięk dzwonka. Nie miałam zamiaru się podnosić,ale ta osoba nie dawała spokoju. W końcu przypomniałam sobie która jest godzina i się podniosłam,musiałam wyłączyć ten telefon,znowu dzwonił,w końcu przeze mnie ktoś się obudzi. Ta osoba nie dawała spokoju,mogłam się tylko domyślić kto to. Wyłączyłam go. Zwinęłam się w kłębek i na środku pokoju zaczęłam szlochać. Chwilę później usłyszałam jak coś uderza w okno,zignorowałam to.  I znowu to samo,raz,drugi,trzeci. Ile można?! W końcu usłyszałam jak ktoś wykrzykuje moje imię. Podniosłam się z podłogi i szybko otworzyłam okno. Pokazałam mu środkowy palec i zamknęłam okno. Za chwilę znowu to samo. Zbiegłam po schodach i wybiegłam na dwór. Podbiegłam do niego,zamachnęłam się i przyłożyłam mu z liścia. Ten zszokowanu nie ruszył się nawet o jeden krok z miejsca.
-Mam nadzieję,że wiesz za co. A tak wogóle..zwariowałeś?! Jakbyś nie wiedział,ja nie mieszkam w tym domu sama. I po co tu przyszedłeś?  Już po ptakach. Było i się spiepszyło,tyle w tym temacie.
-Katherino,słownictwo!
-Nie jesteś moim ojcem. Będę mówić jak chcę,a Tobie nic do tego.

czwartek, 26 lutego 2015

Miłość zabija cz.9

Na początku chciałam podziękować Słodkiej Czekoladce. Dziękuję Ci bardzo za umieszczanie komentarzy pod moimi postami. Mam nadzieję,że niedługo będzie Was więcej ze mną.

                                                                        ***
Kiedy Victoer gdzieś zniknął na jego miejscu usiadł zadowolony Nathan. Miałam zamiar zignorować go,ale on chyba nie ma zamiaru zrezygnować. Robił wszystko,żebym tylko zwróciła na niego uwagę. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam:
-O co Ci człowieku chodzi?!
-A o nic. Chciałem się spytać jak się czujesz z tym,że Victoer wyjeżdża za kilka dni do Niemiec na stałe. Ale widzę,że się trzymasz,więc nie ważne.
-Słucham ?! Coś Ty powiedział?!
W tej chwili wrócił zdenerwowany  Victoer widząc,że znowu o coś się kłócimy. Nie czekając na nic,naskoczyłam na jeszcze  mojego chłopaka.
-Victoer!
I w tym momencie ruszyłam w jego kierunku.
-O co w tym wszystkim chodzi?!
-Nie,to ja się pytam o co tu chodzi! Dlaczego znowu się kłócicie?
-Och.. Ja już Ci powiem co tu się dzieje! Twój kochany kolega oznajmił mi,że wyjeżdżasz.
 W tej chwili Victoer cały zbladł i stał jakby dostał paraliżu.
-Czy to prawda?
-Tak,ale..
-Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć?! Wtedy kiedy się zakocham?! Wtedy kiedy będzie już za późno,żeby z tym sobie poradzić?!  No powiedz! Kiedy?! Zresztą nie ważne. Wychodzę! Żegnam!
Wyszłam z klubu nie czekając na jakąkolwiek reakcje ze strony Victoera. Nie chciałam nawet tego słuchać.
Po wyjściu z klubu już nie panowałam nad emocjami,pozwoliłam łzą spływać po moich policzkach. Wyjęłam telefon. Jest już godzina 2 w nocy. No trudno. Sama nie wrócę,a na taksówkę nie mam nawet po co czekać .Zostaje mi zadzwonić do Philipa.
-Halo?!
Odezwał się po drugiej stronie zarówno zaspany jak wkurzony głos należący do Philipa.
-Halo..Philip.Wiem,która jest godzina. Przepraszam,ale mógłbyś po mnie przyjechać?
-Coś się stało?
Zapytał już bardziej spokojnie i można było wyczuć w jego głosie,zmartwienie?
-Tak.. Zresztą nie ważne. Po prostu przyjedź szybko pod klub. Wyślę Ci smsem adres. Do zobaczenia!
Rozłączyłam się i wysłałam mu adres.
Chwilę później zobaczyłam Victoera wybiegającego z klubu i rozglądającego się we wszystkie strony.
"Super. Pospiesz się Philip!"
Po kilku sekundach zobaczył mnie i pędem rzucił się w moją stronę.
W duchu błagam,żeby Philip właśnie w tej chwili się zjawił.
Kiedy Victoer się zatrzymał przy mnie postanowiłam się oddalić,ale on był szybszy i złapał mnie za nadgarstki.
-Puść mnie!
Zaczęłam się wyrywać.
-Nie.Nie puszczę Cię dopóki nie pozwolisz mi tego wszystkiego wyjaśnić.
-Po pierwsze: Puść mnie w tej chwili!
Po tym co powiedziałam wreszcie mnie puścił.
Po drugie: Co Ty chcesz wyjaśniać?! Było minęło. Chciałeś mnie oszukać. Tyle w tym temacie.
-Pozwól mi dojść do słowa! Nie chciałem Cię oszukać,miałem zamiar Ci powiedzieć..
-Dość! Nie tłumacz się. Nie mam ochoty tego słuchać.
-Tylko 5 minut..Proszę
Po raz pierwszy widziałam w jego oczach łzy.
W tej chwili pod klub podjechał samochód,którego kierowcą był Philip. Nie czekając na nic otworzyłam drzwi. Jednak Victoer nie dawał za wygraną. Po raz kolejny złapał mnie za nadgarstek u prawej ręki. Philip widząc to,zaczął się podnosić chyba po to,żeby mi pomóc,ale ja pokazałam mu wolną ręką,że sama sobie poradzę. Posłuchał mnie i usiadł na swoje miejsce lecz bacznie obserwował całą sytuacje.
-Proszę Cię! Tylko 5 minut i dam Ci spokój jeżeli będziesz chciała. -Może kiedyś Victoerze,może kiedyś..
wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i zamknęłam drzwi  samochodu.
Philip spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-O nic nie pytaj i ruszaj. Proszę Cię. Chociaż Ty dzisiaj posłuchaj mnie,chociaż Ty. Proszę Cię..
Nie starałam się już panować nad emocjami. Łzy płynęły mi strumieniami,ale już nie dbałam o to. Philip mnie w końcu posłuchał i odjechał z pod klubu.

                                                                        ***
Przepraszam Was,za małe opóźnienie. W ramach rekompensaty postaram się niedługo coś dodać.
                                                       OGŁASZAM POWRÓT :)

poniedziałek, 9 lutego 2015

Miłość zabija cz.8

Od tamtego zdarzenia minęły już dwa tygodnie. Trochę się zmieniło. Miałam sporo czasu na przemyślenia. Zrozumiałam co dla mnie jest najważniejsze, a właściwie kto.. Zadziwiające że musiałam dostać kopa w tyłek żeby to zrozumieć. Jestem głupia. Mam wspaniałą przyjaciółkę i chłopaka, a ja płakałam za osobą, która przy pierwszej lepszej okazji mnie zostawiła, niedorzeczne.

W szkole też dużo się zmieniło. Nathan jakby zrobił się milszy, a Olve, hm, jak Olve, wybrała najprostszy sposób-unikanie mnie. I dobrze.

Wydawałoby się, że wszystko wróciło do normy. Ale czy to nie jest czasami tylko złudzenie?


Wczoraj Aria z Leonem musieli już wracać na Hawaje. Oczywiście nikt z nas nie był zadowolony tą pesperktywą. No ale cóż, obowiązki wzywają.

Coraz częściej widuję się z Victoerem, coraz trudniej jest mi się z nim rozstawać, nawet na te kilkanaście godzin. Zdaję sobie sprawę z wzmacniającego się na sile uczucia względem niego. Tylko boję się, boję się, że on mnie zostawi, że mnie zrani, że jestem tylko jego zabawką. Boję się odrzucenia. Co prawda niczego sobie nie obiecywaliśmy, ale i tak się boję.

Umówiłam się dzisiaj z nim na 16.15  na torze deskorolkowym. Kontynuuję swoją naukę. Następnie idziemy na kręgle, a potem do jakiejś knajpki lub na spacer.

Obecnie jest 10.00, sobota. Nie mam innych planów na dzień dzisiejszy.

,,Hm, co by można porobić? Już wiem! Wybiorę się do parku.''

Dobra, w takim razie muszę się doprowadzić do porządku dziennego.

Ani odrobinę się nie spiesząc zwlekłam się z łóżka,wybrałam odpowiednie ubrania i poszłam do łazienki. Umalowałam się,wychodząc z łazienki wzięłam ze sobą szkicownik i przybory do szkicowania,torebkę,telefon,słuchawki i zeszłam na dół.

W kuchni oczywiście nikogo nie było, a na stole było już podane moje śniadanie.Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Założyłam słuchawki na uszy i nie oglądając się za siebie ruszyłam do parku. Usiadłam tak jak już miałam w zwyczaju, na ' naszej' ławeczce. Od razu pomysł na szkic przyszedł. Za nim się zabrałam do szkicowania rozejrzałam się jeszcze po parku i podgłośniłam muzykę.

Szkicowałam dzisiaj na formacie A3. Zastosowałam różne grubości ołówka,w nie których miejscach światłocień. Dzisiaj powstały trzy szkice przedstawiające pewną historię.

Na pierwszym szkicu była przedstawiona dziewczyna wyraźnie zaniepokojona czymś.  Na drugim zaś ta sama dziewczyna i dwóch chłopaków. Kłócili się,dziewczyna była załamana.. Trzeci nie dokończyłam, ponieważ zadzwonił do mnie Victoer :
-Hey kochanie.
-Siemka mała. Widzimy się dzisiaj na pewno?
-Jasne. A jakby inaczej?
-Do zobaczenia maleńka.
 Sprawdziłam godzinę i okazało się,że jest 15.45. "Pięknie. Dlaczego ja jeszcze się dziwię?"
Poderwałam się z miejsca i pędem rzuciłam się w stronę wyjścia z parku. Wleciałam do domu jak poparzona i pobiegłam do swojego pokoju,zabrałam swoją deskorolkę..tak,deskorolkę,kupiłam ją specjalnie,gdy Victoer zaczął mnie uczyć..i wybiegłam z domu.  Na tor dotarłam punktuaknie. Byłam zdyszana,a mina Victoera mówiła sama za siebie o moim wyglądzie. Uśmiechnęłam się niepewnie, podeszłam do Victoera i szepnęłam mu na ucho : "Zaraz wracam"
"Niezłe wejście,nie ma co. Ja to zawsze muszę coś zepsuć"
Ogarnęłam się i poszłam na tor. Victoer był odwrócony do mnie tyłem,więc to wykorzystałam i się przytuliłam do niego.
-Przepraszam.
-Za co maleńka?
-Jak to za co? Twoja mina mówiła sama za siebie. Przepraszam,to nie tak miało wyglądać ale..
Odwrócił się do mnie i ucieszył mnie pocałunkiem.
-Kochanie.. Ty zawsze wyglądasz pięknie. Po prostu trochę mnie zaskoczyłaś ale nie ważne..dobrze,że jesteś.
Postaliśmy tak jeszcze  chwilę i poszliśmy kontynuować naszą naukę. Umówiliśmy się za 2 godziny na kręgle,czyli na 20.00.

Teraz już spokojnie wróciłam do domu. Znowu poszłam na górę. Weszłam do garderoby,wzięłam bardziej wieczorowe ciuchy i odnowiłam  makijaż.

Wybrałam dzisiaj coś zarówno dobrze dopasowanego do figury,jak i wygodnego. Postanowiłam,że od teraz będę przywiązywać większą wagę do mojego wyglądu,zachowania i tego wszystkiego. Wcześniej nie miałam po co to robić,ale nie oszukujmy się. Mam już 16 lat i czas się zabrać za siebie. Wiecznie młoda nie będę. Trzeba się wyszaleć,oczywiście bez przesady. Po za tym chcę się przekonać na ile podobam się mojemu chłopakowi.
Wszystko inne starałam się dobrać do stroju. Starałam się żeby nie było wszystko zbyt monotonne.

Spojrzałam zegarek i okazało się,że jest już 19.30 Mam nadzieję,że zdąrzę.
Wyszłam przed dom i zaczęłam się rozglądać za taksówką,którą zamówiłam z dobre 30 minut temu. Jak na złość żadnego pojazdu nie widziałam. "Niech to szlag!"
Ugh..Mam nadzieję,że jednak ta cholerna taksówka się zjawi bo jakoś nie mam ochoty iść prosić Philipa o podwózkę. Stałam tak jeszcze kilka minut aż nagle przede mną zatrzymało się jakieś auto,które jak na moje oko wcale nie wyglądało jak taksówka. "Nie no..pięknie. Coraz ciekawiej.." Chwilę później szyby w samochodzie zaczęły się obniżać,a ja jak ta idiotka zamiast ruszyć ten mój tyłek stałam i wgapiałam się w to co znajduje się przede mną.  Na moje szczęście był to ktoś znajomy,a między innymi mój chłopak.
Miał na sobie okulary przeciw słoneczne,choć nie mogę pojąć tego po co je założył,a tym bardziej jak prowadził ten samochód,skoro na dworze jest już ciemno.
-Siemka ślicznotko. Czekasz na kogoś?
Mówiąc to,lekko zsunął okulary z nosa,a ja wywróciłam oczami.
-Nie Twój interes.
Po powiedzeniu tych słów odeszłam,a mina Victoera była po prostu  bezcenna. W ciągu 5 seund zjawił się przy mnie wprost przerażony,a ja dłużej nie mogąc wytrzymać wybuchłam śmiechem. Wyraz twarzy mojego chłopaka diamentralnie zmienił swój wygląd z przerażonej przeobraziła się w szok. Ja już dłużej nie mając serca trzymać go w niepewności wreszcie się odezwałam.
-Szkoda,że nie widziałeś siebie. Oj Ty mój głuptasie. Naprawdę  myślałeś,że to wszystko to na serio? Łatwo jest Cię wkręcić.
-Osz Ty! Wiesz jak mnie przestraszyłaś? Wiesz jak się bałem,że coś źle zrobiłem? Kurde.. Nie rób tak więcej.. Jesteś dla mnie zbyt ważna
-Przepraszam..
Co Ty powiedziałeś?  Powtórz!
-Ale co kochanie?
-Ostatnie słowa. Że jestem..
-Jesteś dla mnie zbyt ważna.
W tej chwili nie kontrolowałam siebie. Łzy zaczęły mi płynąć.
-Kochanie dlaczego płaczesz? Coś źle zrobiłem?
-Nie. Z radości płaczę. Wiesz jak ważne dla mnie są te słowa?
Victoer już nic nie mówił tylko mnie przytulił. Chwilę tak trwaliśmy w tym uścisku aż w końcu jedno z nas nie przypomniało sobie o wcześniejszych planach.
-Tak wogóle to z tego co wiem,to mieliśmy inne plany.
Mój komentarz spotkał się z niezadowoleniem mojego chłopaka.
-Jaki problem..? Plany możemy zawsze zmienić.
I znów ten jego łobuzerski uśmiech.
-Faktycznie.. Plany można zmienić,ale to nie zmienia faktu,że stoimy na środku ulicy koło mojego domu,a Anabell ogląda tą uroczą scenkę jakby była na jakimś seansie w kinie. Przykro mi bardzo ale obawiam się misiek,że jeszcze trochę tak postoimy to albo nas coś rozjedzie albo Anabell w końcu zaprosi nas na herbatkę,a wtedy oświadczam Ci kochaniutki mój chłopaku,że przez dobre 3 godziny chociaż z tej kuchni nie wyjdziesz.
-Skarbie.. Ty to wszystko popsujesz.
-W takim razie planowanego buziaka na pocieszenie nie będzie.
Wyspowodziłam się z jego uścisku i skierowałam się w kierunku jego samochodu,gdzie zajęłam miejsce pasażera. Długo nie musiałam na niego czekać.
-O nie..nie..nie.. Tak się bawić nie będziemy,kochanie. Domagam się swojej nagrody pocieszenia.
-Czy ja wiem.. A byłeś grzeczny?
-Tak.
-Taaa..akurat,ale niech Ci będzie.
Chce,to dostanie. A proszę bardzo,tylko,że buziaka w policzek.
-A to,to co to miało być? Ja chcę moją nagrodę pocieszenia,noo.
-No przecież dostałeś.
-Dobra..Sam sobie ją wezmę.
Ja tylko się zaśmiałam i oczywiście pozwoliłam mu wreszcie,żeby mnie pocałował.
Ten pocałunek nie należał do krótkich,ale nie powiem też,że nie był przyjemny bo bym skłamała.
-Zadowolony?
-Raczej nienasycony.
Zaśmiałam się...
-No co? Taka prawda.
Ponowiłam mój śmiech i zmierzwiłam mu włosy na co Victoer zrobił głupią minę.
-Oj no..Ruszamy wreszcie czy mam zamienić się z Tobą miejscami i sama poprowadzić ten samochód?
Jak zwykle mina Victoera była bezcenna.
-W życiu!
-Tak myślałam. Więc jak? Ruszamy?
-Ruszamy.

Kilka minut później zatrzymaliśmy się już przed klubem,gdzie mamy w planach spędzić dzisiejszy wieczór. Kiedy wreszcie weszliśmy do środka mina mi od razu zrzedła. Przed nami wyrosła cała elita z Natanem na czele.
"A zapowiadał się taki piękny wieczór"
Kiedy tylko się przywitali i zajęli miejsca,zgarnęłam mojego chłopaka pod pretekstem,że chcę,aby ze mną poszedł wypożyczyć buty do kręgli i zamówić dla nas wszystkich drinki. Kiedy tylko zniknęliśmy z pola widzenia elity zaczęłam temat.
-Co to ma znaczyć? Misiek..Rozumiem,że to Twoi znajomi,ale zrozum mnie też. Ja ich nie trawię,a oni mnie. Przepraszam.
-Skarbie.. Proszę. Zrób to dla mnie. To tylko jeden wieczór i obiecuję,że następnym razem będziesz miała wybór : albo iść z nami,albo zostać w domu,albo sami spędzimy następnym razem ten czas. Zrobisz to dla mnie?
-Okey. Zgadzam się. Tylko jeden wieczór,a następnym razem jak zrobisz mi takie coś to przestanę się do Ciebie odzywać. Rozumiesz?
-Dziękuję. Jesteś wspaniała!
-I przepraszam Cię jeżeli nie uda mi się utrzymać emocji na wodzy.
Po tym Victoer mnie przytulił i pocałował.
- A teraz mój kochany.. Wyciągnęłam Cię po te buty i drinki więc chodźmy.
Uśmiechnęłam się lekko,choć nadal tak naprawdę moje nastawienie się nie zmieniło. No ale cóż..Jeżeli chcę z nim być to muszę też się poświęcać..W końcu nie mogę mu zabronić kontaktu ze znajomymi.
Czas jakoś mijał. Jak narazie cała elita zachowuje się spokojnie,włącznie z Natanem. Mam nadzieję,że tak będzie do samego końca wieczoru,a potem się rozejdziemy do swoich domów i wszyscy szybko zapomną o tym wieczorze,a najlepiej byłoby,gdybyśmy udawali,że wogóle się nie znamy. Jak się później okazało,była to tylko cisza przed burzą..


Witam ponownie :) Oto 8 część mojego opowiadania. Przepraszam za te utrudnienia-częstotliwość dodawania części. Zaczynam się zastanawiać poważnie nad powrotem. Na początek maksimum przerwy w dodawaniu trwałyby 2 tygodnie,a z czasem by się zmniejszały. Czekam na waszą opinię. Pozdrawiam :) !