poniedziałek, 28 lipca 2014

Witam ponownie.

Ostatnią część przeczytało zaledwie 36 osób w 23 dni i tylko jedna zostawila komentarz. W związku z tym nie będę się spieszyć z kolejną częścią bo to nie ma sensu. Przykro mi jest z tego powodu. Zresztą komu by nie było?
Po za tym i tak bym dodała jakieś badziewie.
                                                                                                                                            Pozdrawiam.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Kochani!

W związku z tym że wyjeżdżam przez 3 tygodnie nie będę mogła umieszczać kolejnych części "Miłość zabija". Jeżeli będę miała możliwość to na pewno umieszczę, w co wątpię że będę mogła. Mam nadzieję że nie macie mi tego za złe.
Do przeczytania w sierpniu lub trochę wcześniej ;)
Pozdrawiam :**


sobota, 5 lipca 2014

Miłość zabija cz. 6

Przestraszyłam się bo nigdy wcześnie nikt tak nie zrobił. Na szczęście to tylko Victoer. Jak zwykle na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Co się tak szczerzysz zamiast siadać?
Uśmiechnęłam się kończąć to zdanie. Victoer tylko obdarzył mnie jeszcze większym uśmiechem i usiadł koło mnie.
-Gdzie idziemy?
-A gdzie chcesz?
-A co proponujesz?
-To Ty wybierz, mi tam obojętnie.
-Nie Ty wybierz, ja wszędzie pójdę z Tobą.
-Jak tak będzie to my nigdy się nie dogadamy.
Mruknęłam, a potem cicho się zaśmiałam.
-Dobra mała. Co powiesz na London Eye?
-Świetny pomysł!
Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.
Byłam tam z Arią i Leonem, ale nie przejechaliśmy się tym bo czas nas gonił.
-Kim jest  Leon?
Uniósł jedną brew, a ja się tylko zaśmiałam i pociągnęłam za rękę.
-Dowiem się czy nie ?
-Oj nie wygłupiaj się. Leon to chłopak mojej przyjaciółki Arii.
Widziałam że zrobiło mu się głupio.
Chodź tu do mnie.
Ponownie złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.
Tak jak powiedział tak zrobiliśmy. Już minutę później ruszyliśmy "w drogę". Gdy wyszliśmy z parku Victoer zamiast iść w kierunku jakiegoś metra czy, udaliśmy się w kierunku pobliskiego parkingu. Nie rozumiałam po co, ale okay. Chwilę później okazało się że chłopak ma zamiar udać się na miejsce samochodem, a właściwie limuzyną. Tak ,limuzyną. Widać że nie szczędzi pieniędzy rodziców, w sumie nic do tego zbytnio nie mam, ale wiecie że ja nie lubię kasy. Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Teraz mogłam się dokładnie mu przyjrzeć, ponieważ chłopak rozmawiał z szoferem czy kimś innym.
Był ubrany w czarną koszulę z podwiniętymi rękawami, ciemne jeansy i czarno-zielone air max'y. Jego włosy były lekko potargane co dawało zniewalający efekt. Zostałam przyłapana przez swojego chłopaka. Uśmiechnął się łobuzersko.
-Możesz chcesz zdjęcie, będzie na dłużej.
Zarumieniłam się, a Victoer do mnie podeszedł i mnie pocałował delikatnie w usta.
-Chodź.
Złapał mnie za rękę i delikatnie pociągnął w stronę limuzyny. Gdy siedzieliśmy we wnątrz pojazdu zapytałam się :
-Zawsze i wszędzie jeździsz limuzyną?
-Nie.
Częściej jeżdżę na deskorolce, a limuzyną rzadko.
-O. Jaka miła niespodzianka.
Uśmiechnął się pod nosem.
-A dlaczego tak uważasz?
Nie sądziłam że zada mi takie pytanie.
-Um. No.. Nie zrozum mnie źle, ale często pokazujesz że masz kasę i trochę mnie zdziwiło że ktoś taki jak Ty, poświęca czas na takie rzeczy.
-Taki czyli jaki?
"Zaczyna się.
Czasami jednak mogłabym się zamknąć i nie wtrącić swoich trzech groszy."
Ciężko westchnęłam.
-Victoer naprawdę nie bierz tego do siebie. Po prostu mile mnie zaskoczyłeś.
Na każdym kroku pokazujesz mi że pieniędzy masz pod dostatkiem, a tu nagle wyskakujesz z tak zwyczajną rzeczą.
Po chwili milczenia końciki jego ust się podniosły. Objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam. Siedzieliśmy tak w ciszy, ale to nam nie przeszkadzało. Wystarczała nam w zupełności obecność drugiej osoby. Kilka minut później kierowca oznajmił nam że jesteśmy na miejscu. Podniosłam głowę z jego klatki piersiowej i wyszłam z limuzyny. Zaraz po mnie wysiadł Victoer, podszedł do mnie ,spletliśmy nasze palce ze sobą i ruszyliśmy w kierunku London Eye. Dobrą chwilę postaliśmy w tej kolejce, aż Victoer twierdził że on to załatwi i wejdziemy bez kolejki. Rzeczywiście chwilę później już siedzieliśmy w jednym z wagoników.Widok był przepiękny pomimo to że jeszcze było jasno.
-Nie mogę uwierzyć że tu jestem i to w dodatku jeszcze z Tobą.
Uśmiechnęłam się najszerzej jak tylko mogłam.
Dziękuję.
Po czym go pocałowałam. Chłopak był lekko zaskoczony. Na początku delikatny pocałunek, a zarazem zachłanny przerodził się w coś niesamowitego. Czułam w brzuchu przyjemne mrowienie, jakby stado motyli latało w nim. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Chłopak objął mnie ramieniem, ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej, spletliśmy ze sobą nasze palce i w ciszy wpatrywaliśmy się w przestrzeń przed nami, przy czym cieszyliśmy się sobą. Minęło jeszcze kilka minut i powróciliśmy na ziemię, dosłownie. Kolejka się zatrzymała, a my musieliśmy opuścić ją.  Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz.
Uśmięchnął się czule do mnie i prowadził dalej. Po paru minutach dotarliśmy na jakiś plac co później okazało się torem deskorolkowym.
-Nie mów tylko że to jest to o czym myślę.
Chłopak się zaśmiał.
-Ja nie umiem jeździć! Ja się tu zabije!
-No to będę musiał Cię nauczyć.
Puścił mi oczko i pociągnął mnie w nieznanym mi kierunku. Okazało się że budynek obok to wypożyczalnia sprzętu. Chłopak wyciągnął jakąś karte czy coś i pokazał mężczyźnie siedzącemu w okienku. Victoer jest chyba tutaj dobrze znany bo bez zbędnych tłumaczeń czy pytań zostały mu wręczone przez mężczyznę 2 deskorolki, jak się domyśliłam, dla mnie ochraniacze i kask. Ruszyliśmy spowrotem w kierunku z kąd przyszliśmy. Mój chłopak usiadł na ławce, więc zrobiłam to samo. Po chwili dotarło do mnie że mam założyć to co mi dano. Wstałam i zaczęłam zakładać kask i ochraniacze. Nie obyło się bez śmiechu. Nigdy nie jeździłam na deskorolce ani na rolkach to też nie za bardzo wiedziałam jak zakłada się te ochraniacze. Praktycznie wszystkie były takie same. Jeden ochraniacz na kolano, założyłam na łokieć przy czym dziwiąc się że jest za duży. Natomiast ochraniacz na łokieć próbowałam założyć na kolano przy czym tym razem dziwiłam się że jest jakiś ciasny. Siłowałam się z tym dobrą chwilę, przybierając trochę dziwny, a zarazem śmieszny wyraz twarzy. Victoer zaczął się smiać, a ja na początku nie wiedziałam dlaczego, dopiero po kilku sekundach zorientowałam się że chodzi mu o mnie.
-Ej! To nie jest w cale śmieszne!
No dobra może trochę.
I zaczęliśmy się oboje śmiać.
Pomóż mi, błagam Ciebie.
Odrazu na twarzy chłopaka pojawił się łobuzerski uśmiech.
-A co z tego będę miał?
"Następny."
-Satysfakcje że mogłeś mi pomóc?
Widziałam na jego twarzy malujące się niezadowolenie.
Dobra, wygrałeś. Co byś chciał?
-Już dobrze wiesz co chcę.
Znowu ten łobuzerski uśmiech.
Chodź. Pomogę Ci.
Pomógł mi z tym wszystkim i chwilę później już uczył mnie jeździć. Przy tym również było dużo śmiechu. Raz o mało nie przejechałam jakiegoś skeyter'a, który rozmawiał z grupką chłopaków. Narobiłam wtedy niezłego szumu, a ten glupek, mój chłopak, zaczął się ze mnie śmiać. W efekcie czego po upływie kilku sekund ja też zaczęłam się śmiać. Reszta nauki w seyt parku obyła się bez takich wpadek. Po skończonej nauce zrobiłam maślane oczka i zwróciłam się do Victoera :
-Pokażesz mi jak jeździsz?
-Okay, mała. Patrz i się ucz.
Puścił mi oczko.
Gdy skończył byłam w szoku. Jedyne słowo jakie udało mi się wydusić to" Wow". Victoer tylko się uśmiechnął. Złapał mnie za rękę i pociagnął mnie w kierunku tego budynku z sprzętem. Po oddaniu sprzętu udaliśmy się w drogę prowadzącą na parking, gdzie czekała na nas już limuzyna. Wsiedliśmy do niej i chwilę później ruszyliśmy w "drogę". Minęła niecała minuta, a na twarzy chłopaka można było zauwarzyć łobuzerski uśmiech. Zastanawiałam się przez chwilę o co mu znowu chodzi, ale wszystko szybko się wyjaśniło.
-Kiedy dostanę moją nagrodę?
-A byłeś grzeczny?
-Byłem.
-Zdaje mi się inaczej.
Zaczęłam się z nim droczyć.
-Czyli będę musiał Cię przekonać.
Jak mówił tak zrobił. Tym razem pocałował mnie bardzo namiętnie i zachłannie. Po chwili się odsunął do mnie, a ja jęknęłam z niezadowolenia. Chłopak słysząc to, uśmiechnął się.
-To jak będzie z tą moją nagrodą.
Wyszczerzył się ukazując przy tym, rząd białych zębów. Nic nie mówiąc "podarowałam" mu jego nagrodę.; Pocałunek był również bardzo namiętny jak i zachłanny tak samo jak poprzednio, ale tym razem był dłuższy i był coś w nim czego nie umiem opisać.
Skończyliśmy dopiero, gdy dotarliśmy do celu, a dokładnie pod mój dom-na samym początku podałam kierowcy adres toteż dlatego wiedział gdzie mnie zawieźć. Pożegnanie wyglądało podobnie.  

środa, 2 lipca 2014

Miłość zabija cz.5

Obudziłam się o 12.00. Nie dziwię się, wczoraj wróciłam późno. Podniosłam się z łóżka, ale szybko opadłam. Czułam się okropnie, myślałam że zaraz głowa mi pęknie. Wypiłam tylko kilka drinków, ale jak dla mnie na pierwszy raz to za duża ilość. Nie mam siły, ale muszę w końcu wstać bo jeszcze w końcu moi kochani rodzice się mną zainteresują.
Niechętnie, powoli wstałam i poszłam do garderoby. Chwilę myślałam co ubrać. Postawiłam na  : koszula jeansowa z rękawem 3/4, czarne leginssy, czarne convers'y i mój zawsze noszony naszyjnik. Zastanawiałam się czy robić jakiś makijaż. Zdecydowałam że zrobię, ponieważ u mnie brak makijażu, nawet lekkiego dla innych oznacza że musiało się coś stać. Maluję się codziennie od 3 lat, nie zależnie od dnia i tego czy jestem w domu czy też gdzieś wychodzę, zawsze. Dlatego nie dziwię się im.
Postawiłam na lekki make up : nałożyłam podkład, rzęsy pomalowałam maskarą, usta błyszczykiem, policzki różem.
Zeszłam na dól. Tradycyjnie wszyscy siedzieli już przy stole, a Anabell podawała śniadanie. Rzuciłam tylko krótkie "Cześć" na przywitanie i usiadłam do stołu. Chwilę później Anabell podała mi mój posiłek. Liczyłam że zjem śniadanie w ciszy, ale pomarzyć tylko sobie mogłam. Nie minęły nawet dwie minuty, a Aria się odezwała. Zauważyłam że rano zawsze tylko my dwie się odzywamy. Leon nawet nie próbuje zacząć jakiejkolwiek rozmowy, a Anabell w tym czasie wywiązuje się ze swoich obowiązków.
-Jak było na randce?
Na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru się uśmiechnęłam. Nie liczyła się dla mnie nawet obecność Natana, liczyło się tylko dla mnie to że Victoer się mną w ogóle zainteresował, że spędziłam z nim wspólny wieczór i to że to właśnie mnie wybrał na swoją dziewczynę. Gdy zorientowałam się że Aria niecierpliwie na mnie spogląda i czeka na moją odpowiedź, szybko powróciłam na ziemię.
-Nawet okey.
Mowiąc to nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
-Katii? Jest może coś co chciałabyś mi powiedzieć, albo coś czego nie wiem?
Nie kryjąc podekscytowania zapytała. Jak ona dobrze mnie zna.
-Możee.
-Katii..
-Jak zjemy to pogadamy.
Uśmiechnęłam się do niej, podczas kiedy ona będzie przeżywała przez głupie 10 minut katusze po to aby się czegoś tylko nie zapytać. Wiem że jestem wredna, no ale ktoś czasami musi. Mówiąc 10 minut, trafiłam w dziesiątkę. Po upływie 10 minut zjadłyśmy śniadanie i wiedziałam że teraz zaczniem się "przesłuchanie". Gotowa na jakiekolwiek pytania usiadłam na kanapie w salonie. Jednak nie usłyszałam żadnego pytania wychodzącego z ust Ari kierującego się do mnie, zobaczyłam tylko Arię wyczekująca aż sama zacznę opowiadać.
-Okey. Co chcesz wiedzieć?
-Po 1 dlaczego piłaś alkohol czego nigdy nie robiłaś, a po 2 wszystko z wczorajszego wieczoru.
W połowie zdania się uśmiechnęła. Opowiedziałam jej wszystko, a na sam koniec to że jestem..
-Jesteś z Victoerem?! Gratuluję kochana! Kiedy go poznam?
Nie mogłam już się powstrzymać od uśmiechu, tak samo jak Aria pomimo to że głowa mi pękała.
-No nie wiem.. nie wiem.
Zaczęłam się śmiać, a Aria udawała naburmoszoną małą dziewczynkę. Przytuliłam się do niej.
-Pogadam z nim i zobaczę co się da zrobić.
Dobra kochana, zbieramy się jeżeli mamy dzisiaj zaliczyć miejsca na naszej liście. Ty zbieraj się z Leonem, a ja idę poszukać Charles'a.
-Okey.
-Widzimy się za 20 minut w samochodzie.
Jak mówiłam, tak zrobiłam. Po 20 minutach siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy w pierwsze miejsce na naszej liście. Zaliczyliśmy prawie wszystkie punkty z listy wyznaczone na dzisiaj. Zostały nam tylko dwa puntkty m.in. dwa wielkie centa handlowe. Oczywiście, gdy Aria zobaczyła co jest na tej liście, była gotowa od razu wszystko rzucić i nawet teraz na pieszo pójść tam. Ona w prost kocha zakupy. Gdy podjechaliśmy pod centrum handlowe i Charles zaparkował na parkingu Aria wybiegła z samochodu i pobiegla do centrum handlowego. Ja z Leonem tylko się zaśmialiśmy i poszliśmy znacznie spokojniej od Ari do środka. Wchodząc tam popełniłam błąd, ponieważ ból głowy tylko się wzmocnij. Zastanawiałam się czy czasami aby nie zawrócić, ale nawet nie zdąrzyłam dobrze się zastanowić i Aria pociągnęła mnie za rękę do jakiegoś sklepu.
"No to nici z ucieczki"
Aria pokazywała mi i Leonowi co jej się podoba, w czym jej zdaniem bym wyglądała sweeta'śnie jak to ujęła i co na pewno przymierzy. Latała jak szalona po tym sklepie. W końcu na chwilę się uspokoiła bo po wyborze "paru" jak to ujęła, ciuchów musiała zapłacić za nie. W rzeczywistości te "pare" ciuchów to 7 sukienek, tyle samo par szpilek, leginsy, koszule z rękawami 3/4, spódniczki i bokserki. Aria ma trochę inne podejście do życia i pieniędzy, ale pomimo to nie jest jakąś nadętą dziewczyną i za to właśnie kocham ją jak siostrę.
Pod koniec naszych zakupów usłyszałam dźwięk wiadomości, po chwili okazało się że napisał do mnie Victoer.
" Siemka mała. Jak tam po wczorajszym wieczorze? "
"Głowa mi pęka :D ale to nic. "
"Spotkamy się dzisiaj?"
"No nie wiem..nie wiem.."
":( "
"Ale głuptas z Ciebie :**. Jasne że tak!"
"To kiedy? :**"
"Jestem teraz na zakupach z przyjaciółką i jej chłopakiem, ale niedługo wracamy. Więc jeżeli nie przeszkadza Ci troszkę późna pora to gdzieś tak 17.30."
"Okay. Gdzie się spotykamy?"
"A co proponujesz?"
"Park. Tam gdzie się poznaliśmy. Pasuje Ci?"
"Jasne. Będę czekać. :**"
Nie czekając na odpowiedź szczęśliwa schowałam telefon. Nawet nie wiedziałam że Aria już skończyła swoje zakupowe szaleństwo i się mi przygląda. W końcu ciekawa zdecydowałą się zapytać:
-Z kim tak pisesz? Co Ty tak bardzo szczęśliwa?
-A nikimmm..
-Jasne..jasne.. To z kim?
-Victoer do mnie napisał i się zapytał czy się spotkamy dzisaj.
-Rozmiem że się zgodziłaś.
-No raczej, nie inaczej.
Zaśmiałyśmy się obie.
-Dobra koniec już tych zakupów. Wracamy.
Aria zdawała być trochę niezadowolona.
-Dziewczyno. Serio? Nakupiłaś tyle tych rzeczy i jeszcze Ci mało?
Zaśmiał się Leon, a Aria złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
-Dobra. Idziemy moje gołąbeczki.
Ci tylko się zaśmiali i ruszyli razem ze mną do samochodu. Leon targając jej "małe" zakupy musiał włożyć sporo wysiłku.
Charles odwiózł moją przyjaciółkę i jej chłopaka do mojego domu, a mnie zawiózł tam gdzie go prosiłam czyli na miejsce spotkania z Victoerem. Byłam tam przed czasem, więc usiadłam na ławce, dokładnie tej przy której go poznałam. Nagle ktoś do mnie podszedł od tyłu i zakrył oczy.

wtorek, 1 lipca 2014

Drugoplanowe postacie. Dać opis?

Jak sie podoba opis głównych bohaterów?
Chcecie opis drugoplanowych postaci?

Czekam na komentarze :**

Główni bohaterowie "Miłość zabija"



"Katerina Stocelberg jest to 16- letnia dziewczyna.Mieszka z rodzicami w Angli,lecz pochodzi z Niemczech.Jej ojciec jest prawnikiem,który ma własną kancelarię adwokacką,z pochodzenia jest Niemcem.Matka jej jest modelką oraz aktorką,z pochodzenia jest Polką.Pochodzi z dość bogatej rodziny i jest jedynaczką,ale nie zachowuje się i nie ubiera się jak tak zwane plastiki.Jest dziewczyną o nietypowym kolorze oczu oraz jasnej karnacji.Jej oczy zmieniają się pod wpływem jej humoru.Włosy ma lekko kręcone,koloru kasztanowego.Jest zgrabną oraz wysoką dziewczyną.Katerina to dość wrażliwa dziewczyna w środku,lecz udaje twardą.Pomimo to jest pomocna i życzliwa.Jest altruistą oraz optymistą.Pragnie miłości,lecz nie rodzicielskiej chociaż by to nie zaszkodziło.Pragnie miłości jaką może jedynie jej dać bratnia dusza.Nikt o tym nie wie,nawet Aria jej teraźniejsza przyjaciółka.Często pod wpływem impulsu podejmuje jakieś decyzje,których później żałuje.Przykładem takich decyzji jest zakończenie przyjaźni z Olve´ą.Była to jej przyjaciółka za którą Katerina mogłaby oddać nawet życie.Zdarzyło się to 3 lata temu,do dziś Katerina tego żałuje.Po upływie kilku miesięcy chciała to naprawić,lecz Olve´a już przyjaźniła się z kimś innym.Wyraźnie dała jej do zrozumienia że to koniec i nigdy nie będą się przyjaźnić.Lecz powiedziała jej "Pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć".Katerina nie była zachwycona tym,ponieważ ona potrzebuje przyjaciółki.Lecz pomimo to, teraz sobie pomagają.Po pewnym czasie zaprzyjaźniła się z Arią i tak już zostało.Katerina jest impulsywną i wybuchową dziewczyną,lecz w głęboko gdzieś w środku jest nieśmiała,co ukazuje przy bliskości z chłopakiem."

Nataniel Sreep
"Jest rozkapryszonym i rozpieszczonym synkiem inżyniera.Chodził prawie z każdą laską ze szkoły w naszym wieku. Jeżeli oczywiście można nazwać to tak. Nastawiony na tryb: chodź, przeleć, zerwij. Zrywał z jakąś laską od razu jak nie mógł dostać tego co chciał. "
Jest kapitanem elity szkolnej.
Bierze udział w lewych wyścigach i czasami sprzedaje prochy. Zdarza się że on też bierze.


Jessica Hacherst
16 lat.
Należy do elity szkolnej.
Chodzi/chodziła z Natanielem Streep'em.
Pusta blondyneczka, która dla sławy zrobi wszystko.
Nieciekawy charakter. Wredna,egoistyczna, pusta dziewczyna. Powiedzmy że ma uczucia, ale praktycznie ich nie ukazuje.



Philip Cantos
 Nie należy do bardzo spokojnych osób.23 lata.
Pracuje jako lokaj, a czasmi szofer u Stocelberg'ów.



Aria Philperger
Interesuje się tańcem i śpiewem.
Uczęszcza do szkoły muzycznej.
Jest dziewczyną Leona.
Uzdolniona muzycznie.
Miła, spokojna, urocza dziewczyna.
16 lat.


Leon Choosvern
18-letni rockman.
" Jest rockmenem bo gra w zespole, ale to nie jest sam rockmen, to jest chłopak z pasją i uczuciami"
Jest chłopakiem Arii.
Jak na rockman'a jest spokojny i miły.

Victoer Masher
Ma zielone oczy, włosy w odcieniu ciemnego blondu , wysoką, dobrze zbudowaną sylwetkę ciała .
Miły, uroczy, zabawny chłopak, który pomimo to umie zaleźć za skórę. ( przekonacie się w następnych częściach)
Jest znajomym/przyjacielem Nataniela.
18 lat.








Camil Konternsed
Uroczy chłopak, podbijający serca dziewczyn.
Uratował i uratuje jeszcze nie jedną dziewczynę z opresji.
Kocha rap.
16 lat.

Miłość zabija cz.4


Następnego dnia słysząc dźwięk wiadomości, który mnie obudził, zerwałam się na równe nogi. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość :
- ,,Cześć .Mam nadzieje że Cię nie obudziłem ,a jeżeli tak to przepraszam. Mam czas dzisiaj o 16.00 pomyślałem że moglibyśmy się spotkać.. Jeżeli Ci pasuje to będę czekał o 16.00 w kawiarni koło parku…A tu Victoer ‘’
Gdy czytałam wiadomość uśmiech sam mi się wkradł na twarz. Odpisałam mu szybko ,,Na pewno będę. Do zobaczenia o 16.00 ’’ i udałam się w kierunku garderoby. Zdecydowałam się na skórzane spodnie, limonkową bokserkę, skórzaną ramonesk’ę, czarne szpilki i niezbyt pasujący naszyjnik, ale bez niego nigdy z domu się nie ruszam. Make up zrobiłam mocniejszy niż zwykle, ponieważ zapragnęłam dzisiaj jakiejś zmiany. Włosy rozpuściłam i zdecydowałam się zejść na dół. Zapewne rodzice nie będą zadowoleni z tej zmiany, ale trudno, ich problem. Za to jestem ciekawa co na to Aria powie.
Weszłam do kuchni, gdzie siedzieli moi goście, Anabell podawała śniadanie. W pewnym momencie Anabell się odwróciła w moją stronę i powiedziała:
-Przepraszam, a pani…..
Anabell stała zszokowana.
- (..) do kogo?
Katerina?
Dziecko drogie..nie ponałam Cię..
Aria nie mniej była zszokowana od Anabell, a Leon tylko się patrzył. W końcu Aria się odezwała :
-Boshee.. Zaskoczyłaś nas kochana. Jaka zmiana. Dlaczego postanowiłaś zmienić image ?
Uśmiechnęłam się do Ari , usiadłam przy stole i w końcu jej odpowiedziałam :
-Aria możemy porozmawiać?
-Dobrze.
-To chodźmy do salonu.
Usiadłyśmy na kanapie. Zapanowała niezręczna cisza, którą po chwili przerwałam.
-Wracjąc do twojego pytania.
Po prostu zapragnęłam zmiany. Mam już dość tego wszystkiego po prostu. Męczy, a przede wszystkim nudzi mnie ta rutyna. Ciągle to samo. Zdaję sobie sprawę że to jest szokujące, ale czasami zmiany są potrzebne.
-Dobrze, rozumiem Cię kochana.
Pamiętaj. Bez względu na wszystko zawsze będę z Tobą. Ważne dla mnie jest tylko to, żebyś była szczęśliwa.
-Dziękuję. Jesteś kochana, nie zasługuję na taką przyjaciółkę.
Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam. Po chwili się od niej odsunęłam i zrozumiałam że teraz jest czas najwyższy, aby powiedzieć jej o wczorajszym spotkaniu w parku i o dzisiejszym na które idę.
-Aria. Muszę Ci coś powiedzieć. Nie chciałam wam wczoraj przeszkadzać, więc nic nie mówiłam. Natomiast dzisiaj to powiem bo chyba zaraz nie wytrzymam.
W tym momencie się uśmiechnęłam, a Aria niecierpliwie na mnie spoglądała.
Poznałam takiego chłopaka w parku. Od razu mi się spodobał. Zagadał do mnie po tym jak mnie przyłapał na tym że go obserwuje.

Mówiąc to zarumieniłam się.
Podszedł do mnie, potem jeszcze rozmawialiśmy długo, a na sam koniec zaproponował mi spotkanie. Zgodziłam się, więc wymieniliśmy się numerami. Dzisiaj napisał i o 16.00 się z nim spotykam w kawiarni. Co o tym wszystkim myślisz?
-Myślę że warto spróbować.
Uśmiechnęła się do mnie.
-Zastanawiam się tylko..
-Nad czym?
-Skąd on tam się wziął, przecież ten park jest zawsze pusty, ale nie tylko to mnie męczy. Zastanawijące jest to że do mnie podszedł, a nie po prostu olał.
-Po prostu tam był, przecież miał do tego prawo. Nie masz się czym martwić. Zamiast tego powinnaś się cieszyć, bo kto wie, może coś z tego więcej będzie.
-Aria.
Zarumieniłam się i lekko się zaśmiałam.
-No co?
Zaśmiała się, a ja ją znowu przytuliłam.
-Dobra, koniec z pogaduchami. Trzeba w końcu zjeść śniadanie.
Uśmiechnęłyśmy się nawzajem i poszłyśmy do kuchni jeść śniadanie. Aria jeszcze coś szepnęła Leonowi na ucho i zaczęła jeść śniadanie. Ja również zajęłam się jedzeniem. Po zjedzony śniadaniu poszliśmy do salonu, spojrzałam na godzinę i stwierdziłam że jest dość wcześnie, więc zapytałam moich gości :
-Co chcielibyście dzisiaj porobić?
Leon  odpowiedział jako pierwszy.
-Pozwiedzać Londyn.
-Wspaniały pomysł.
-A ja bym wolała zostać w domu.
Odezwała się Aria.
Leon jej coś szepnął na ucho, a Aria zaraz powiedziała :
-Okay. Idziemy pozwiedzać Londyn.
Ja tylko się zaśmiałam. Natomiast Leon pocałował Arię. Tym razem im nie przerwałam, tylko widząc to po cichu wycofałam się i ruszyłam na górę po torebkę, telefon i paru niezbędnych rzeczy dla mnie. Zeszłam na dół. Tam już gotowi i zwarci do wyjścia stali moi goście.
Poszłam po Charles’a. Na szczęście dzisiaj znalazłam go bez trudu, a on zgodził się żeby nas dzisiaj powoził i pokazał Londyn.
Jako pierwsze co zwiedzimy dzisiaj wybraliśmy zabytki takie jak :
-Opactwo i Katedra Westminsterska.
-Westminster Hall.
-Pałac Buckingham
-Trafalgar Square
.
-Kensington Gardens.
Na jutro i inne dni zostawiliśmy:
1. Atrakcje:
-dzielnica Londynu West End z Leicester Sguare.
-Piccadilly Circus.
- londyński Chinatown
 i Covent Garden.
-Oxford Street.
-Royal Opera .
-Harrods
-Selfridges.
Mogę się nawet założyć że Aria nie ominie tych dwóch ostatnich atrakcji, jakimi są centra handlowe.
2. Symbole:
Big Ben
-St. Stephen Tower
 -Tower Bridge
3. Parki:
-Royal Parks of London.
-Chelsea Physic Garden.
- Hampstead HampsteadHeath.
-Parliament Hill.
-Hyde Park.
Wiem że jest tego dużo, ale czasami warto poświęcić czas na tak cudowne miasto jakim jest Londyn moim zdaniem.

Spojrzałam na zegarek jest już 15.30. Poprosiłam Charles’a żeby szybko mnie zawiózł do kawiarni. Podałam mu adres. Jakimś cudem zdążyłam na czas. Victoer siedział już przy stoliku. Był ubrany o wiele inaczej niż ja. Prościej mówiąc, w ogóle nie pasowałam tym ubiorem do niego. Był ubrany w stylu tancerza, a ja moto-laski. Miał założoną czarną kamizelkę, białą bluzkę opinającą jego zadbany tors, czarne spodnie rozszerzane w kroku, białe vansy, jakiś naszyjnik czy coś, a gdyby było tego wszystkiego mało kapelusz tancerza. Gdy go zobaczyłam ugięły mi się nogi. Po prostu wyglądał zniewalająco.
Podeszłam do niego, a on się odwrócił. W ręku trzymał czerwoną różę.
- Hej.. czasami to nie miała być tylko kawa ?
Choć byłam oszołomiona jego wyglądem udało mi się powiedzieć to w miarę normalnie.
--Ymm.. Nie ja sobie jakoś nie przypominam.
Wyglądasz ślicznie. Nie pomyślałbym że możesz wyglądać tak seksownie w takim stroju.
-Dzięki.
Usiedliśmy i zapanowała niezręczna cisza. Victoer ją przerwał :
- Więc..
W parku wydawał mi się bardziej pewny siebie. No cóż pozory czasem mylą.
-Noo..więc..
-Może coś zamówimy?
-Okay..co proponujesz..?
-Ymm.. Na początek pójście do innego lokalu, a potem się zobaczy.
-Dobry pomysł…
-To idziemy..?
-Jasne..chodźmy..
-Panie przodem.
Próbował to powiedzieć poważnie i szelmowsko, ale mu to niestety się nie udało.
Zachichotałam i odpowiedziałam:
-Dziękuję..
Po raz kolejny zapanowała cisza. Jestem straszną gadułą, więc taka cisza, w dodatku niezręczna, nie pasuje mi. Zdecydowałam ją przerwać :
-W parku wydawałeś mi się bardziej pewny siebie.
Puściłam mu oczko i poszłam dalej kręcąc biodrami na boki. Stał tam i się gapił jak odchodzę, ale wiedziałam że długo tam nie będzie tak stał. Nie pomyliłam się, za chwilę prawie biegnąc szedł w moją stronę. Ja tylko znowu zachichotałam i szłam dalej, a on razem ze mną. Po chwili się odezwał :
-Skoro idziesz tak pewnie, to na pewno wiesz gdzie idziemy. Więc gdzie?
-Oj cicho bądź i prowadź.
Uśmiechnęłam się do niego. Victoer zadowolony z wygranej wziął mnie za rękę, czego się nie spodziewałam, podskoczyłam, a ten głupek zaczął się ze mnie śmiać…
Weszliśmy do restauracji. Widać że Victoer jest tam znany bo każdy mu się kłaniał. Chciał zamówić najdroższe dania z karty, ale mu na to nie pozwoliłam. Zamiast tego zasugerowałam :
-Victoer. Nie obraź się, ale ja nie jestem typem dziewczyny, która leci na kasę. Uwierz też mam sporo kasy i może dlatego, ale po prostu nie lubię jak ktoś szpanuje kasą. Nie musisz mi kupować drogich rzeczy, biżuterii i najdroższych dań z menu. Mi starczy zwykłe danie, a jeżeli już chcesz wydać trochę kasy to możemy iść na jakąś imprezę. Po za tym chyba byłoby dzisiaj tak lepiej bo mój ubiór chyba tylko tam pasuje, albo na jakieś wyścigi.
-Nie uznaję Cię za taki typ dziewczyny, po prostu moim zdaniem zasługujesz na to co najlepsze. A jeżeli Cię uraziłem to przepraszam.
-Dobrze, nie gadajmy już o tym. Co proponujesz?
-Może dzisiaj imprezę, a wyścigi innym razem.
-Nie mów że się ścigasz. Ja po prostu kocham motocykle.
Victoer się uśmiechnął.
-To co? Idziemy na tą imprezę ?
-Jasne.
Znasz jakiś dobry klub?
-Całą masę, mała.
-Ej ! Wcale nie jestem taka mała.
Mówiąc to próbowałam się nie uśmiechnąć, co przychodziło mi z trudem.
-Oj przepraszam panią.
Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam śmiechem, Victoer razem ze mną.
-Dobra to idziemy?
-Jasne. Pan dzisiaj rządzi.
Weszliśmy do klubu o nazwie „Ministry of Sound”. Z tego co mówił Victoer są tu najlepsi Dj-e na całym świecie. Po wejściu przeżyłam szok, po prostu brak słów do określenia tego klubu. Choć może się da, jest takie jedno słowo "zajebisty", ale to i tak za słabe określenie.
Podeszliśmy do lady z alkoholem. Victoer tylko się na mnie spojrzał i od razu się uśmiechnął widząc wyraz mojej twarzy, chyba własnie na taki efekt liczył. Nic nie pytał co chcę i chyba dobrze bo raczej nie byłabym w stanie nic powiedzieć,tylko zamówił drinki i poszliśmy do loży dla VIP'ów. Widzę że z naszej wcześniejszej rozmowy niewiele sobie robi. Mówi się trudno, nie będę przecież ciągle narzekać. Usiadłąm na przeciwko Victoera. Sądząc po wyrazie jego twarzy, twierdzę że liczył na to że usiądę obok niego. Widząc to tylko uśmiechnęłam się sama do siebie. Zrobiłam to specjalnie, musi się nauczyć że ja też mam coś do gadania, tak na przyszłość. Po chwili przyszła kelnerka z drinkami. Victoer się do niej uśmiechnął i wziął drinki, a ja myślałam że jej wydrapię oczy. Tak, jestem zazdrosna, chyba o to mu chodziło.
-Jak Ci się tu podoba?
-Po co głupio się pytasz, skoro wiesz?
Upiłam łyk drinka.
-Oj przepraszam księżniczkę.
-Ugh.. Ja nie jestem żadną tam księżniczką.
-Oj jesteś.
Teraz to on upił łyk drinka.
-Ja wiem swoje, a Ty swoje.
-Jesteś piękna jak się złościsz.
Puścił mi oczko.
Dobra, podejmuję się tej grze.
-A Ty jak tyle nie gadasz.
W tej chwili to co zrobił, nie spodziewałam się tego w ogóle. Podeszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać. Mam takie łaskotki jak nikt inny, więc oczywiście zaczęłam się śmiać i piszczeć. Po chwili Victoer  się odezwał, a ja mogłam się uspokoić.
-Nadal tak sądzisz ?
Uśmiechnął się do mnie łobuzersko, a ja udawałam że się zastanawiam.
-Taak.
I w tym momencie Victoer znowu zaczął mnie łaskotać.
-Ju..ż..dos.yć..sto..p..prze..cież..ż.a.rto..wa..łam.
Wszystko mówiłam przez śmiech.
Nie lubię Cię.
Udawałam naburmoszoną dziewczynkę.
-Co ja z Tobą mam.
Uśmiechnął się i chciał powrócić na swoje miejsce, ale go obięłam rękami w pasie i się do niego przytuliłam. On się odwrócił, a ja myślałam że chce powrócić na swoje miejsce. Jednak myliłam się,odwrócił się po to, aby móc mnie przytulić. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Usłyszeliśmy krzyk, a dokładniej wołanie. Ktoś wołał Victoera, chwilę późzniej okazało się kto to był. To był Natan, tego się nie spodziewałabym. Mój dobry humor prysł. Po chwili Natan podszedł do nas z całą elitą, oprócz Jessicy.
-Siema stary!
Jak to faceci.
-Siema bydlaku!
Chwilę późzniej Victoer odezwał się do mnie :
-Poznaj..
-Wiem kto to jest. Chodzimy razem do szkoły, a właściwie do klasy.
Próbowałam powiedzieć to w miarę normalnie, ale tak średnio mi wyszło.
"Czy on zawsze i wszedzie musi być ?! "
Natan dobrze wiedział jak mnie wkurzyć, więc to wykorzystał.
-Możemy się do was przysiąść?
-Jasne.
Powiedziałam to siląc się na uśmiech.
Victoer usiadł i objął mnie swoim ramieniem. Pomału się uspokajałam, ale wscipski, dupkowaty Natan się odezwał.
-A wy jesteście razem?
-Ślepy jesteś czy co?
Odezwał się Victoer co mnie trochę zszokowało, ale nie oszukujmy się, mi to pasuje że z nim jestem.
-No no no. Gratulacje stary.
-Dzięki.
Po niedługim czasie do rozmowy przyłączyła się elita. Ja jako jedyna się nie odzywałam z chyba jasnych powodów. Widząc to, Victoer szepnął mi do ucha :
-Zatańczymy?
-Jasne.
Odszepnęłam.
Poszliśmy tańczyć, zostawiając całą elitę w loży.  Muszę przyznać że Victoer nieźle tańczy. Nie musieliśmy się do siebie odzywać. Wystarczał nam sam taniec i obecność drugiej osoboby.Po przetańczonych kilku piosenkach Victoer się odezwał :
-Co się stało? Dlaczego od kąd przyszedł Natan z elitą odezwałaś się raptem 3 razy?
-Victoer. Nie obraź się, ale po prostu nie lubię go, z resztą on m mnie też. Nie przepadamy za sobą jeżeli można to tak nazwać. Nie pytaj mnie już o to, proszę.
Powiedziałam to błagalnie.
-No dobrze.
-Idziemy się napić, a potem przyjdziemy dalej tańczyć?
-Okey.
Uśmiechnęłam się, dałam mu całusa w policzek i łapiąc go za rękę poprowadziłam go do loży.
Reszta wieczoru minęła dość normalnie, bez żadnych spin. Victoer odprowadził mnie do domu i wrócił do siebie. Gdy wróciłam do domu była już 2 w nocy, aby nikogo nie obudzić weszłam dość cicho. Myśląc że mi się udało zaczęłam zmierzać w kierunku schodów. Podskoczyłam, gdy usłyszałam głos Arii :
-No no no. O której to wraca się do domu moja panno?
I zaczęła się śmiać.
-Ale mnie przestraszyłaś.
-Jak było na randce?
-Porozmawiamy jutro okey? Jestem padnięta.
-Mam pytanie?
-Jakie?
-Czy Ty piłaś?
-Możliowe, a co?
-Ja pytam serio, Kati.
-Okey, okey. Piłam, ale tylko troszkę, 2-3 drinki. Mogę iść wreszcie?
-Możesz.
Odpowiedziała zrezygnowana.
Poszłam do góry, weszłam pod prysznic, nie wiem jakim cudem miałam jeszcze siły. Umyłam się, ubrałałam i wróciłam do pokoju. Szybko zasnęłam.
                                                                           ***
Niespodzianka, mam nadzieję że miła. Miałam dzisiaj taki napad weny że dopóki nie napisałam tej części nie mogłam się nad niczym skupić. Mam nadzieję że się podoba.
Jeżeli chcecie to mogę zostać.
                                                                           ***
Podoba się?
Mam zostać z wami i pisać dalej?
Nie za szybko wszystko się w tej części potoczyło?
Mogę jutro dodać kolejną część, ale potrzebuję motywacji ;)


                                                                                                                 Czekam na wasze komentarze.
                                                                                                                                         Pozdrawiam :**