wtorek, 1 lipca 2014

Miłość zabija cz.4


Następnego dnia słysząc dźwięk wiadomości, który mnie obudził, zerwałam się na równe nogi. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość :
- ,,Cześć .Mam nadzieje że Cię nie obudziłem ,a jeżeli tak to przepraszam. Mam czas dzisiaj o 16.00 pomyślałem że moglibyśmy się spotkać.. Jeżeli Ci pasuje to będę czekał o 16.00 w kawiarni koło parku…A tu Victoer ‘’
Gdy czytałam wiadomość uśmiech sam mi się wkradł na twarz. Odpisałam mu szybko ,,Na pewno będę. Do zobaczenia o 16.00 ’’ i udałam się w kierunku garderoby. Zdecydowałam się na skórzane spodnie, limonkową bokserkę, skórzaną ramonesk’ę, czarne szpilki i niezbyt pasujący naszyjnik, ale bez niego nigdy z domu się nie ruszam. Make up zrobiłam mocniejszy niż zwykle, ponieważ zapragnęłam dzisiaj jakiejś zmiany. Włosy rozpuściłam i zdecydowałam się zejść na dół. Zapewne rodzice nie będą zadowoleni z tej zmiany, ale trudno, ich problem. Za to jestem ciekawa co na to Aria powie.
Weszłam do kuchni, gdzie siedzieli moi goście, Anabell podawała śniadanie. W pewnym momencie Anabell się odwróciła w moją stronę i powiedziała:
-Przepraszam, a pani…..
Anabell stała zszokowana.
- (..) do kogo?
Katerina?
Dziecko drogie..nie ponałam Cię..
Aria nie mniej była zszokowana od Anabell, a Leon tylko się patrzył. W końcu Aria się odezwała :
-Boshee.. Zaskoczyłaś nas kochana. Jaka zmiana. Dlaczego postanowiłaś zmienić image ?
Uśmiechnęłam się do Ari , usiadłam przy stole i w końcu jej odpowiedziałam :
-Aria możemy porozmawiać?
-Dobrze.
-To chodźmy do salonu.
Usiadłyśmy na kanapie. Zapanowała niezręczna cisza, którą po chwili przerwałam.
-Wracjąc do twojego pytania.
Po prostu zapragnęłam zmiany. Mam już dość tego wszystkiego po prostu. Męczy, a przede wszystkim nudzi mnie ta rutyna. Ciągle to samo. Zdaję sobie sprawę że to jest szokujące, ale czasami zmiany są potrzebne.
-Dobrze, rozumiem Cię kochana.
Pamiętaj. Bez względu na wszystko zawsze będę z Tobą. Ważne dla mnie jest tylko to, żebyś była szczęśliwa.
-Dziękuję. Jesteś kochana, nie zasługuję na taką przyjaciółkę.
Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam. Po chwili się od niej odsunęłam i zrozumiałam że teraz jest czas najwyższy, aby powiedzieć jej o wczorajszym spotkaniu w parku i o dzisiejszym na które idę.
-Aria. Muszę Ci coś powiedzieć. Nie chciałam wam wczoraj przeszkadzać, więc nic nie mówiłam. Natomiast dzisiaj to powiem bo chyba zaraz nie wytrzymam.
W tym momencie się uśmiechnęłam, a Aria niecierpliwie na mnie spoglądała.
Poznałam takiego chłopaka w parku. Od razu mi się spodobał. Zagadał do mnie po tym jak mnie przyłapał na tym że go obserwuje.

Mówiąc to zarumieniłam się.
Podszedł do mnie, potem jeszcze rozmawialiśmy długo, a na sam koniec zaproponował mi spotkanie. Zgodziłam się, więc wymieniliśmy się numerami. Dzisiaj napisał i o 16.00 się z nim spotykam w kawiarni. Co o tym wszystkim myślisz?
-Myślę że warto spróbować.
Uśmiechnęła się do mnie.
-Zastanawiam się tylko..
-Nad czym?
-Skąd on tam się wziął, przecież ten park jest zawsze pusty, ale nie tylko to mnie męczy. Zastanawijące jest to że do mnie podszedł, a nie po prostu olał.
-Po prostu tam był, przecież miał do tego prawo. Nie masz się czym martwić. Zamiast tego powinnaś się cieszyć, bo kto wie, może coś z tego więcej będzie.
-Aria.
Zarumieniłam się i lekko się zaśmiałam.
-No co?
Zaśmiała się, a ja ją znowu przytuliłam.
-Dobra, koniec z pogaduchami. Trzeba w końcu zjeść śniadanie.
Uśmiechnęłyśmy się nawzajem i poszłyśmy do kuchni jeść śniadanie. Aria jeszcze coś szepnęła Leonowi na ucho i zaczęła jeść śniadanie. Ja również zajęłam się jedzeniem. Po zjedzony śniadaniu poszliśmy do salonu, spojrzałam na godzinę i stwierdziłam że jest dość wcześnie, więc zapytałam moich gości :
-Co chcielibyście dzisiaj porobić?
Leon  odpowiedział jako pierwszy.
-Pozwiedzać Londyn.
-Wspaniały pomysł.
-A ja bym wolała zostać w domu.
Odezwała się Aria.
Leon jej coś szepnął na ucho, a Aria zaraz powiedziała :
-Okay. Idziemy pozwiedzać Londyn.
Ja tylko się zaśmiałam. Natomiast Leon pocałował Arię. Tym razem im nie przerwałam, tylko widząc to po cichu wycofałam się i ruszyłam na górę po torebkę, telefon i paru niezbędnych rzeczy dla mnie. Zeszłam na dół. Tam już gotowi i zwarci do wyjścia stali moi goście.
Poszłam po Charles’a. Na szczęście dzisiaj znalazłam go bez trudu, a on zgodził się żeby nas dzisiaj powoził i pokazał Londyn.
Jako pierwsze co zwiedzimy dzisiaj wybraliśmy zabytki takie jak :
-Opactwo i Katedra Westminsterska.
-Westminster Hall.
-Pałac Buckingham
-Trafalgar Square
.
-Kensington Gardens.
Na jutro i inne dni zostawiliśmy:
1. Atrakcje:
-dzielnica Londynu West End z Leicester Sguare.
-Piccadilly Circus.
- londyński Chinatown
 i Covent Garden.
-Oxford Street.
-Royal Opera .
-Harrods
-Selfridges.
Mogę się nawet założyć że Aria nie ominie tych dwóch ostatnich atrakcji, jakimi są centra handlowe.
2. Symbole:
Big Ben
-St. Stephen Tower
 -Tower Bridge
3. Parki:
-Royal Parks of London.
-Chelsea Physic Garden.
- Hampstead HampsteadHeath.
-Parliament Hill.
-Hyde Park.
Wiem że jest tego dużo, ale czasami warto poświęcić czas na tak cudowne miasto jakim jest Londyn moim zdaniem.

Spojrzałam na zegarek jest już 15.30. Poprosiłam Charles’a żeby szybko mnie zawiózł do kawiarni. Podałam mu adres. Jakimś cudem zdążyłam na czas. Victoer siedział już przy stoliku. Był ubrany o wiele inaczej niż ja. Prościej mówiąc, w ogóle nie pasowałam tym ubiorem do niego. Był ubrany w stylu tancerza, a ja moto-laski. Miał założoną czarną kamizelkę, białą bluzkę opinającą jego zadbany tors, czarne spodnie rozszerzane w kroku, białe vansy, jakiś naszyjnik czy coś, a gdyby było tego wszystkiego mało kapelusz tancerza. Gdy go zobaczyłam ugięły mi się nogi. Po prostu wyglądał zniewalająco.
Podeszłam do niego, a on się odwrócił. W ręku trzymał czerwoną różę.
- Hej.. czasami to nie miała być tylko kawa ?
Choć byłam oszołomiona jego wyglądem udało mi się powiedzieć to w miarę normalnie.
--Ymm.. Nie ja sobie jakoś nie przypominam.
Wyglądasz ślicznie. Nie pomyślałbym że możesz wyglądać tak seksownie w takim stroju.
-Dzięki.
Usiedliśmy i zapanowała niezręczna cisza. Victoer ją przerwał :
- Więc..
W parku wydawał mi się bardziej pewny siebie. No cóż pozory czasem mylą.
-Noo..więc..
-Może coś zamówimy?
-Okay..co proponujesz..?
-Ymm.. Na początek pójście do innego lokalu, a potem się zobaczy.
-Dobry pomysł…
-To idziemy..?
-Jasne..chodźmy..
-Panie przodem.
Próbował to powiedzieć poważnie i szelmowsko, ale mu to niestety się nie udało.
Zachichotałam i odpowiedziałam:
-Dziękuję..
Po raz kolejny zapanowała cisza. Jestem straszną gadułą, więc taka cisza, w dodatku niezręczna, nie pasuje mi. Zdecydowałam ją przerwać :
-W parku wydawałeś mi się bardziej pewny siebie.
Puściłam mu oczko i poszłam dalej kręcąc biodrami na boki. Stał tam i się gapił jak odchodzę, ale wiedziałam że długo tam nie będzie tak stał. Nie pomyliłam się, za chwilę prawie biegnąc szedł w moją stronę. Ja tylko znowu zachichotałam i szłam dalej, a on razem ze mną. Po chwili się odezwał :
-Skoro idziesz tak pewnie, to na pewno wiesz gdzie idziemy. Więc gdzie?
-Oj cicho bądź i prowadź.
Uśmiechnęłam się do niego. Victoer zadowolony z wygranej wziął mnie za rękę, czego się nie spodziewałam, podskoczyłam, a ten głupek zaczął się ze mnie śmiać…
Weszliśmy do restauracji. Widać że Victoer jest tam znany bo każdy mu się kłaniał. Chciał zamówić najdroższe dania z karty, ale mu na to nie pozwoliłam. Zamiast tego zasugerowałam :
-Victoer. Nie obraź się, ale ja nie jestem typem dziewczyny, która leci na kasę. Uwierz też mam sporo kasy i może dlatego, ale po prostu nie lubię jak ktoś szpanuje kasą. Nie musisz mi kupować drogich rzeczy, biżuterii i najdroższych dań z menu. Mi starczy zwykłe danie, a jeżeli już chcesz wydać trochę kasy to możemy iść na jakąś imprezę. Po za tym chyba byłoby dzisiaj tak lepiej bo mój ubiór chyba tylko tam pasuje, albo na jakieś wyścigi.
-Nie uznaję Cię za taki typ dziewczyny, po prostu moim zdaniem zasługujesz na to co najlepsze. A jeżeli Cię uraziłem to przepraszam.
-Dobrze, nie gadajmy już o tym. Co proponujesz?
-Może dzisiaj imprezę, a wyścigi innym razem.
-Nie mów że się ścigasz. Ja po prostu kocham motocykle.
Victoer się uśmiechnął.
-To co? Idziemy na tą imprezę ?
-Jasne.
Znasz jakiś dobry klub?
-Całą masę, mała.
-Ej ! Wcale nie jestem taka mała.
Mówiąc to próbowałam się nie uśmiechnąć, co przychodziło mi z trudem.
-Oj przepraszam panią.
Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam śmiechem, Victoer razem ze mną.
-Dobra to idziemy?
-Jasne. Pan dzisiaj rządzi.
Weszliśmy do klubu o nazwie „Ministry of Sound”. Z tego co mówił Victoer są tu najlepsi Dj-e na całym świecie. Po wejściu przeżyłam szok, po prostu brak słów do określenia tego klubu. Choć może się da, jest takie jedno słowo "zajebisty", ale to i tak za słabe określenie.
Podeszliśmy do lady z alkoholem. Victoer tylko się na mnie spojrzał i od razu się uśmiechnął widząc wyraz mojej twarzy, chyba własnie na taki efekt liczył. Nic nie pytał co chcę i chyba dobrze bo raczej nie byłabym w stanie nic powiedzieć,tylko zamówił drinki i poszliśmy do loży dla VIP'ów. Widzę że z naszej wcześniejszej rozmowy niewiele sobie robi. Mówi się trudno, nie będę przecież ciągle narzekać. Usiadłąm na przeciwko Victoera. Sądząc po wyrazie jego twarzy, twierdzę że liczył na to że usiądę obok niego. Widząc to tylko uśmiechnęłam się sama do siebie. Zrobiłam to specjalnie, musi się nauczyć że ja też mam coś do gadania, tak na przyszłość. Po chwili przyszła kelnerka z drinkami. Victoer się do niej uśmiechnął i wziął drinki, a ja myślałam że jej wydrapię oczy. Tak, jestem zazdrosna, chyba o to mu chodziło.
-Jak Ci się tu podoba?
-Po co głupio się pytasz, skoro wiesz?
Upiłam łyk drinka.
-Oj przepraszam księżniczkę.
-Ugh.. Ja nie jestem żadną tam księżniczką.
-Oj jesteś.
Teraz to on upił łyk drinka.
-Ja wiem swoje, a Ty swoje.
-Jesteś piękna jak się złościsz.
Puścił mi oczko.
Dobra, podejmuję się tej grze.
-A Ty jak tyle nie gadasz.
W tej chwili to co zrobił, nie spodziewałam się tego w ogóle. Podeszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać. Mam takie łaskotki jak nikt inny, więc oczywiście zaczęłam się śmiać i piszczeć. Po chwili Victoer  się odezwał, a ja mogłam się uspokoić.
-Nadal tak sądzisz ?
Uśmiechnął się do mnie łobuzersko, a ja udawałam że się zastanawiam.
-Taak.
I w tym momencie Victoer znowu zaczął mnie łaskotać.
-Ju..ż..dos.yć..sto..p..prze..cież..ż.a.rto..wa..łam.
Wszystko mówiłam przez śmiech.
Nie lubię Cię.
Udawałam naburmoszoną dziewczynkę.
-Co ja z Tobą mam.
Uśmiechnął się i chciał powrócić na swoje miejsce, ale go obięłam rękami w pasie i się do niego przytuliłam. On się odwrócił, a ja myślałam że chce powrócić na swoje miejsce. Jednak myliłam się,odwrócił się po to, aby móc mnie przytulić. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Usłyszeliśmy krzyk, a dokładniej wołanie. Ktoś wołał Victoera, chwilę późzniej okazało się kto to był. To był Natan, tego się nie spodziewałabym. Mój dobry humor prysł. Po chwili Natan podszedł do nas z całą elitą, oprócz Jessicy.
-Siema stary!
Jak to faceci.
-Siema bydlaku!
Chwilę późzniej Victoer odezwał się do mnie :
-Poznaj..
-Wiem kto to jest. Chodzimy razem do szkoły, a właściwie do klasy.
Próbowałam powiedzieć to w miarę normalnie, ale tak średnio mi wyszło.
"Czy on zawsze i wszedzie musi być ?! "
Natan dobrze wiedział jak mnie wkurzyć, więc to wykorzystał.
-Możemy się do was przysiąść?
-Jasne.
Powiedziałam to siląc się na uśmiech.
Victoer usiadł i objął mnie swoim ramieniem. Pomału się uspokajałam, ale wscipski, dupkowaty Natan się odezwał.
-A wy jesteście razem?
-Ślepy jesteś czy co?
Odezwał się Victoer co mnie trochę zszokowało, ale nie oszukujmy się, mi to pasuje że z nim jestem.
-No no no. Gratulacje stary.
-Dzięki.
Po niedługim czasie do rozmowy przyłączyła się elita. Ja jako jedyna się nie odzywałam z chyba jasnych powodów. Widząc to, Victoer szepnął mi do ucha :
-Zatańczymy?
-Jasne.
Odszepnęłam.
Poszliśmy tańczyć, zostawiając całą elitę w loży.  Muszę przyznać że Victoer nieźle tańczy. Nie musieliśmy się do siebie odzywać. Wystarczał nam sam taniec i obecność drugiej osoboby.Po przetańczonych kilku piosenkach Victoer się odezwał :
-Co się stało? Dlaczego od kąd przyszedł Natan z elitą odezwałaś się raptem 3 razy?
-Victoer. Nie obraź się, ale po prostu nie lubię go, z resztą on m mnie też. Nie przepadamy za sobą jeżeli można to tak nazwać. Nie pytaj mnie już o to, proszę.
Powiedziałam to błagalnie.
-No dobrze.
-Idziemy się napić, a potem przyjdziemy dalej tańczyć?
-Okey.
Uśmiechnęłam się, dałam mu całusa w policzek i łapiąc go za rękę poprowadziłam go do loży.
Reszta wieczoru minęła dość normalnie, bez żadnych spin. Victoer odprowadził mnie do domu i wrócił do siebie. Gdy wróciłam do domu była już 2 w nocy, aby nikogo nie obudzić weszłam dość cicho. Myśląc że mi się udało zaczęłam zmierzać w kierunku schodów. Podskoczyłam, gdy usłyszałam głos Arii :
-No no no. O której to wraca się do domu moja panno?
I zaczęła się śmiać.
-Ale mnie przestraszyłaś.
-Jak było na randce?
-Porozmawiamy jutro okey? Jestem padnięta.
-Mam pytanie?
-Jakie?
-Czy Ty piłaś?
-Możliowe, a co?
-Ja pytam serio, Kati.
-Okey, okey. Piłam, ale tylko troszkę, 2-3 drinki. Mogę iść wreszcie?
-Możesz.
Odpowiedziała zrezygnowana.
Poszłam do góry, weszłam pod prysznic, nie wiem jakim cudem miałam jeszcze siły. Umyłam się, ubrałałam i wróciłam do pokoju. Szybko zasnęłam.
                                                                           ***
Niespodzianka, mam nadzieję że miła. Miałam dzisiaj taki napad weny że dopóki nie napisałam tej części nie mogłam się nad niczym skupić. Mam nadzieję że się podoba.
Jeżeli chcecie to mogę zostać.
                                                                           ***
Podoba się?
Mam zostać z wami i pisać dalej?
Nie za szybko wszystko się w tej części potoczyło?
Mogę jutro dodać kolejną część, ale potrzebuję motywacji ;)


                                                                                                                 Czekam na wasze komentarze.
                                                                                                                                         Pozdrawiam :**

2 komentarze: