sobota, 4 kwietnia 2015

Miłość zabija cz.11

-Musimy porozmawiać i Ty bardzo dobrze o tym wiesz.
-Ja nic nie muszę,jasne? Nie jesteśmy już razem,więc nie masz prawa mi dyktować co mogę,a co nie. Teraz jestem wolnym człowiekiem,nie mam żadnych zobowiązań,a Tobie radzę to zapamiętać. Przecież prędzej czy później wyjedziesz,a im szybciej wbijesz sobie to do głowy,tym lepiej.
Udawałam twardą.Chciałam,żeby tak było,ale tak nie jest. Przeżywałam to bardziej niż powinnam. A przecież to nie koniec świata,prawda? Przecież go nie kocham..prawda? A może..
Nie! Nie myśl o tym! On tu stoi. Skończ tą rozmowę i odejdź.
-Daj mi te cholerne 5 minut. Mało wiesz,a te 5 minut mogą wszystko..
-Nie,te 5 minut nic nie naprawi. Chciałeś mnie oszukać.
-Nie przerywaj mi,proszę.. Tylko 5 minut. Nic więcej.
-Yhh.. Ale później koniec,tak? Potem już znikniesz,tak?
Nic nie odpowiedział. Zamiast tego złapał mnie za rękę w stronę ogrodu. Nic już nie zrobiłam,nie odrzuciłam jego ręki. Po prostu pozwoliłam mu się prowadzić w milczeniu.
Usiedliśmy na przeciwko siebie. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. W końcu usłyszałam ciche westchnięcie. I w końcu zaczął mówić.
-Nie wiesz wszystkiego.. Jest jeszcze coś..
-No tak, jakby inaczej..
 Czy Ty do cholery nie możesz mówić wprost?  Musisz robić z wszystkiego tajemnice? No dalej,mów! Jestem gotowa na wszystko. No dalej! Na co czekasz?
-Moi rodzice wyjeżdżają,ale ja mogę tu zostać. Zależy to tylko od Ciebie,no i oczywiście ode mnie.

Niekontrolowanie zaczęłam szlochać.Właściwie można powiedzieć,że to nie był szloch,a raczej ryk albo wycie. Victoer przysiadł się do mnie i szczelnie zamknął w swoich ramionach. Nie opierałam się,potrzebowałam tego,nie miałam już siły.
I co teraz? Mogłam mu pozwolić,żeby mówił,a nie jak jakaś idiotka się na niego darłam. Teraz to ja powinnam znaleźć się na jego miejscu i błagać o chwilę uwagi.. Ale w końcu przecież on też nie jest bez winy..
Nagle mnie przeszedł dreszcz.. Victoer uznał chyba,że jest mi zimno bo zaczął ściągać kurtkę.. ale to nie było to. Mi w cale nie było zimno.
-Mam lepszy pomysł.. Chodźmy do środka.
-Wszystko psujesz..
Zaczął niezadowolony pod nosem..
-Coś mowiłeś?
-Nie,skądże.
-Kłamca!
Zaśmiałam się.
-Wcale że nie! Ja nic nie zrobiłem.
-Ooo,a teraz jeszcze próbujesz mi wmówić,że mam problemy ze słuchem? Nie gadam z Tobą!
Po tych słowach zrezygnowany Victoer położył się na trawę. A ja rzuciłam się na niego i go pocałowałam. Nie wiedziałam czy odwzajemni go. Szczerze mówiąc,bałam się  tego. Na szczęście odwzajemnił go. Kamień spadł mi z serca. Zaczęliśmy się namiętnie całować,lecz długo to nie potrwało. Usłyszeliśmy ciche chrząknięcie. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Na szczęście była to tylko Anabell. No tak.. Kto inny miał to by być,skoro moi rodzice są znowu gdzieś w delegacji. Na moje szczęście..
-Przepraszam bardzo.. Czy wy wogóle wiecie,która jest godzina? I co wogóle by powiedzieli twoi rodzice,gdyby was zobaczyli?
-Anabell..Ja wiem..Prze..
-Nie tłumacz się dziecino. Też byłam w waszym wieku. Wiem jak to jest. Chodźcie dzieciaki do środka. Ale następnym razem zachowajcie trochę więcej zdrowego rosądku. Następnym razem możecie nie mieć tyle szczęścia..
-Jesteś kochana Anabell,wiesz?
Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
-Mogę się dołączyć? Zimno mi..
Ja się tylko zaśmiałam i podałam mu rękę. Poszliśmy w końcu do środka. Poszliśmy do mnie do góry do pokoju.
-Czas już na mnie..
-Ejejejej..Nie tak szybko. Najpierw dokończymy rozmowę na poważnie.
Victoer spojrzał się na mnie myśląc,że żartuję..
-No co? Myślisz,że żartuję? Chcę wiedzieć na czym stoję,a poza tym.. Chcę wiedzieć gdzie mój chłopak będzie spał.. Przy ścianie czy przy brzegu.
No co się tak patrzysz jakbyś zobaczył ducha?
-Nic.. Patrzę tylko na dziewczynę,którą kocham ponad wszystko.
-Słucham? Dobrze słyszałam? Ty mnie kochasz?
-A kto mówi,że chodzi o Ciebie? Może ktoś stoi za Tobą? Może właśnie o tą osobę mi chodzi,co?
-Ja pytam serio..Ty mnie kochasz?
-Tak,a czy to coś złego? Czy to coś zabronionego?
-No nie..Po prostu..nigdy mi tego nie mowiłeś..
-Ja chyba czuję to samo..nie spiepsz tego Victoerze,proszę Cię.
Szybko pokonał dzielącą nas odległość i tym razem to on rzucił mnie na łóżko i pocałował. Zaczęliśmy się całować bardzo namiętnie.. Ale panowaliśmy nad tym.. Nie chcę narazie niczego więcej..Za wcześnie,o wiele za wcześnie..
Odsunęłam się od niego..
-Co się stało?
-Nic.. Po prostu wystarczy.. Chciałabym odpocząć.. Rozgość się,a ja pójdę się umyć..
Dałam mu buziaka i znikłam za drzwiami łazienki..
Po 10 minutach wróciłam do pokoju.. Victoer leżał na łóżku w samych bokserkach.. Niech ktoś mnie uszczypnie.. Dlaczego ja nic do tej pory nie zauważyłam? Dlaczego do tej pory nie zauważyłam,że on jest taki wyrzeźbiony?
Stanęłam na środku mojego pokoju i zaczęłam się w niego wgapiać.Podejrzewam,że moje  oczy przybrały kształt pięciozłotówek.
-Nie żeby coś mi to przeszkadzało,ale..Długo będziesz tak stała na środku pokoju? Poza tym..Zimno mi..Chyba nie chcesz żebym założył koszulkę,hm?
Uśmiechnął się łobuzersko..A ja z rozpędu na niego wskoczyłam.
Usłyszałam jęk.
-To jest pouczenie na przyszłość. Zapamiętaj,mnie się nie szantażuje.
Uśmiechnęłam się nikle.
Victoer spojrzał na zegarek.. Prawie już piąta nad ranem..Pięknie..
-Kładziemy się spać maleńka,dobrze? Mam dla Ciebie niespodziankę,ale dowiesz się dopiero jak się wyśpisz i odpoczniesz.
Pocałował mnie w czoło,a ja położyłam głowę na jego klacie.
-Dobranoc
-Dobranoc
Za długo sobie nie pospaliśmy. Niedługo po tym telefon Victoera zawibrował. Okazało się,że przyszedł sms,którego adresaten jest Nathan. Ciekawe co tym razem kombinuje..
Obudziłam Victoera..
-Misiek..Obudź się. Twój telefon wibrował. Sprawdź o co chodzi,może to coś ważnego. No dalej..
-Yhhymm..jeszcze 5 minut..
-Wstawaj noo..
-Co jest?
-Twój telefon wibrował..Sprawdź,może to coś ważnego.
Victoer sięgnął po telefon.. Odczytał wiadomość i cały się spiął.
-Coś się stało?
-Tak..To znaczy nie..Muszę wracać do domu już.
''Taa..Akurat..Wciskaj mi tu kity dalej,może Ci uwierzę.''
-Yhmm..Szkoda. Zjesz chociaż śniadanie?
-Nie,dziękuję. Zjem u siebie. Muszę się zbierać bo starzy będą marudzić.Przepraszam maleńka.
-Nie no,rozumiem.
-To Ty się ubieraj,a ja idę do łazienki. Jakoś już mi się nie chce spać.
Udawałam,że jest okey,ale z każdą chwilą złość na niego rosła. Czy tak trudno jest powiedzieć,że idzie do Nathana? Nie lubię go,ale rozumiem,to jego kumpel. Tyko nie rozumiem po co do cholery kłamie. Zamierzałam to sprawdzić. Sam jest sobie tego winien.
15 minut później wyszłam gotowa i ubrana. Zeszliśmy na dół. Pożegnałam się z Victoerem udając wtedy,że idę jeść śniadanie. Jednakże,kiedy tylko zniknął za drzwiami pędem ruszyłam,żeby założyć buty i ubrać się do wyjścia. Anabell mnie zatrzymała..
-Gdzieś się wybierasz?
-Tak. Muszę coś załatwić.
-A śniadanie?
-Zjem później,a teraz wybacz,ale śpieszę się..
Pędem rzuciłam się do drzwi. W duchu błagałam,żeby dogonić Victoera.
Wybiegłam z domu i zaczęłam rozglądać się we wszystkie strony. W oddali było widać sylwetkę Victoera. Poleciałam skrótem. Dogoniłam go i zaczęłam za nim iść.
Doszliśmy do parku. Czekał na kogoś. Wyjął telefon z kieszeni i gdzieś dzwonił. Byłam za daleko,żeby cokolwiek zrozumieć z tej rozmowy.
Dwie minuty później zobaczyłam Nathana idącego w stronę Victoera. Kiedy Nathan zjawił się koło niego ruszyli dalej,a ja za nimi. Zatrzymali się koło starych murów. Było mi to na rękę,ponieważ mogłam się łatwo ukryć i podsłuchać ich rozmowę.
-Stary,przesadziłeś. Chcesz wszystko spiepszyć?
-A jaka była umowa? Rozkochujesz ją w sobie,rzucasz,a ja potem ją pocieszam. Nie trzymasz się planu!
-Od dawna się nie trzymam. Nie mam zamiaru brać udziału w tej całej szopce. Kocham ją,jestem z nią i nie pozwolę Ci żebyś mi spiepszył związek z Katheriną.

Nie mogłam uwierzyć.. Do oczu napłynęły mi łzy. Jak on mógł?!
Wyszłam ze swojej kryjówki i rzuciłam się na nich.
-To jest ta twoja niespodzianka?! Gratuluję! Udała się! Nie spodziewałam się tego!
Dziękuję kochanie,naprawdę. A teraz koniec już z nami! I jeszcze jedno..Nienawidzę Was! Niech wasza dwójka się nawet do mnie nie zbliża!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz