poniedziałek, 2 czerwca 2014

Miłość zabija cz.1

                     Rozdział I
                 Zwykła rutyna 

Obudziły mnie wpadające do pokoju promyki słońca.Spojrzałam na zegarek,który wskazywał godzinę 7:20.
”No pięknie znowu się spóźnię”.
Zwlekłam się szybko z łóżka i podeszłam do szafy szybkim krokiem z zamiarem wyjęcia ubrań jak co rano.Mój wybór padł na cieniowane jeansy,białą bokserkę i czarno-białe convers’y. Poszłam do łazienki gdzie ubrałam się,zrobiłam lekki make up,który ładnie podkreślał moje oczy i rozpuściłam swoje kręcone, kasztanowe włosy sięgające do pasa .Wyszłam z pokoju i szybkim krokiem przeszłam przez holl domu.Zeszłam na dół po szkodach kierując się do kuchni. Oczywiście nikogo tam nie zastałam, oprócz gosposi. Kobieta ta nazywa się Anabell Filannds,ma około 50 lat i jest sympatyczną osobą.
-Dzień dobry, Anabell.
-Dzień dobry, panienko.Jak się spało?
-Anabell ile razy mam Ci powtarzać żebyś mi mówiła po imieniu?-uśmiechnęłam się.
-Więc jak się spało panie..Katerino?
-Dobrze,aż za dobrze bo znowu zaspałam.Gdzie są rodzice?
-Twoi rodzice są na jakiejś delegacji i kazali Ci przekazać, abyś się nie martwiła że ich długo nie ma, ponieważ wrócą za tydzień.Niech Katerina siada, a ja zaraz podam śniadanie.
Usiadłam i zjadłam szybko posiłek, po czym wzięłam od Anabell drugie śniadanie i wyszłam z kuchni. Wzięłam torbę i spojrzałam na wyświetlacz telefonu, aby zobaczyć godzinę. Była już 7:55,a lekcje zaczynają się równo o godzinie 8.Pobiegłam do szkoły,pomimo to że miałam dość blisko,lecz musiałam jeszcze pójść do szatni.
Szkoła była jedynym miejscem w którym nie byłam traktowana jak ważna osoba.Oczywiście miało to swoje plusy i minusy.
Gdy weszłam do szkoły zadzwonił dzwonek na lekcje, więc szybko musiałam znaleźć się w sali 302, gdzie mam mieć teraz lekcję matematyki. Nie przepadam za tym przedmiotem, ale zadziwiająco dobrze mi idzie. Sala znajduje się na III piętrze. Weszłam do sali, a wszystkie głowy uniosły się kierując swój wzrok na mnie. Nauczycielka spojrzała się na mnie i powiedziała zirytowana :
-Znowu się pani spóźniła ,panno Stocellberg. To już nie pierwszy raz, kiedy wchodzi panna do sali i bez jakiegokolwiek wyjaśnienia albo powiedzenia chociaż „przepraszam” siada panna w ławce. Jeżeli jeszcze raz panna się spoźni, będę zmuszona zgłościć tą sytuację do dyrekcji.
„Bosh. Jak ja nie nawidze tej baby. Ciągle tylko zrzędzi. Dobra faktycznie spóźniam się praktycznie codziennie no ale zdarza mi się nie spóźnić czasami, no ale to chyba nie powód żeby iść do dyrekcji. To moje życie, a to babsko niech się wreszcie odczepi ode mnie.”
-Przepraszam to się już nie powtórzy.
Zamiast tego co ślina na język przyniesie przeprosiłam to babsko i usiadłam w swojej ławce. Jak to na córeczkę adwokata i aktorki, a zarazem modelki przystało. Przecież ,gdybym poszła na dywanik do dyrcia nie miałabym życia w domu.
W trakcie lekcji miałam jeszcze jedno starcie z tym babsztylem. Gadałam sobie z kumpelami, a babsztyl podchodzi do mnie i zaczyna się czepiać,że nic nie robię. W ramach kary przesadziła mnie do jednego chłopaka z elity szkolnej –Nataniela.
Jak ja go nienawidzę. Jest rozkapryszonym i rozpieszczonym synkiem inżyniera. Na sam widok rzygać mi się chce. Chodził prawie z każdą laską ze szkoły w naszym wieku. Jeżeli oczywiście można nazwać to tak. Nastawiony na tryb: chodź, przeleć, zerwij. Zrywał z jakąś laską od razu jak nie mógł dostać tego co chciał. Oczywiście wszystkie o tym wiedziały, ale wystarczył tylko jego łobuzerski uśmiech i te jego oczy i miał już laskę w swoich rękach. Na szczęście są jeszcze dziewczyny, które mają trochę oleju w głowie nie tak jak „plastiki”. Kiedyś należałam do tej elity, ale to był błąd. Odkąd odeszłam od nich jesteśmy wrogami i lepiej niech tak zostanie.
Usiadłam koło tego kretyna, a ten od razu posłał mi szyderczy uśmiech.
 „O nie ze mną takie numery. Jeżeli myśli że dostanie to co chce to się myli. Ja nie jestem jakimś tam „plastikiem”. Jeszcze się zdziwi.”
Przez resztę lekcji ten kretyn próbował mnie wnerwić żebym tylko wylądowała na dywaniku u dyrcia. Już chciałam mu przypierdolć , ale zadzwonił akurat dzwonek. Wzięłam torbę i wyszłam przed klasę. Zaraz wyszedł Nataniel z resztą elity przed klasę. Nic się nie zastanawiając zaczęłam się na niego drzeć:
-Co Ty kurwa sobie myślisz?! Nie jestem jakąś szmatą, która pozwoli Ci się przelecieć! Nie chcę mieć z Tobą nic do czynienia i odpierdol się ode mnie jeżeli nie chcesz mieć jakiś problemów. Szkoda by było żeby ktoś Cię wsypał do dyrcia. Hmm?
Nic nie zdąrzył powiedzieć bo odeszłam zadowolona zakładając słuchawki na uszy. Możliwe że coś mówił, ale nic nie słyszałałam ,zresztą jakoś mnie to nie za bardzo obchodzi. Mówiąc „Szkoda by było żeby ktoś Cię wsypał do dyrcia. Hmm?” miałam na myśli to że Nataniel bierze prochy i czasami sprzedaje komuś za co jest jeszcze bardziej” uwielbiany”.Oprócz tego prowadzi lewe wycigi i w te inne tego typu sprawy jest wmieszany.
 Jak widzicie, to ja przeważnie zaczynam te nasze „rozmowy”. Nie należe do typu dość spokojnej dziewczyny. Pomimo to nigdy nie byłam dla nikogo aż tak wredna, no ale czasami trzeba pokazać na co Cię stać bo gdybym tak nie zrobiła to Nataniel nie dał by mi żyć.
Poszłam pod salę od biologii i usiadłam na ławce. Brakuje mi Arii, zawsze razem spędzałyśmy przerwy ale kiedy jej rodzice dostali propozycję pracy na Hawajach wyjechała i zamieszkała tam na stałe. Teraz widzimy się raz na kilka miesięcy przez brak czasu i to utrudnienie. Oczywiście że piszemy ze sobą codziennie, gadamy na skeyp’ie i różne tego typu rzeczy ale to nie to samo. To ona kilka lat temu, gdy zakończyła się moja przyjaźń z Olve’ą pomogła mi się po tym pozbierać. Z Olve przyjaźniłam się od dziecka, to Olve wie o mnie najwięcej. Nadal mi zależy na niej, ale to rozdział zamknięty. Teraz mam Arię i to jest najważniejsze. To ona teraz mnie wspiera, pociesza, gdy tego potrzebuję. Z Olve mam lepszy już kontakt, ale nie zapowiada się do tego że będzie idealnie. Wyraznie zostało powiedziane że nigdy już nie będziemy przyjaciółkami i wolę się tego trzymać, aby nie załamać się znowu.
Po zakończeniu przyjazni jak już mówiłam, załamałam się. Było to 2 lata temu, ale pamiętam jakby było to wczoraj. Przez to totalnie opuściłam się w nauce i zamknęłam się w sobie. Rodzice mi robili awantury że ich córka nie może się tak zachowywać.
 Wtedy poznałam Arię i nagle odmieniła moje życie. Nauczyła mnie że jeżeli tylko się chcę możemy zrobić wszystko. Z czasem stałyśmy się nie rozłączne, ale znowu wszystko się zmieniło, gdy Aria przyszła i powiedziała mi o przeprowadzce. Nie umiem opisać jaki ból czułam, gdy mi to oznajmiła. Przekonywała mnie że to nic nie zmieni, ale ja wiedziałam że nie damy rady tego unormować. Nikt ani nic nie było mnie w stanie przekonać że będzie inaczej. Po paru miesiącach tylko utwierdziłam się w swoim przekonaniu. Ciężko jest, ale na razie jeszcze dajemy radę. Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.
Moje rozmyślania przerwał nie kto inny jak Nataniel. Przewróciłam tylko oczami i wróciłam do poprzedniej czynności. Niestety nie było mi to dane, bo zaraz Natan się odezwał. Próbowałam go zignorować, ale on nie pozwolił mi na to i mnie zepchnął z ławki.
-Pojebało Cię?!
Chciałam odejść, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i moje przeczucia się sprawdziły.To był nikt inny jak Natan.
-Puść mnie! – warknęłam.
-Chyba musimy pogadać, hm ?
Nie nawidze tego jego szyderczego uśmiechu.
- Ja już z Tobą skończyłam rozmawiać.
-A ja nie!
- Twój problem.
- Przestań udawać taką twardą i tak to nic Ci nie da.
- A Ty przestań zgrywać takiego cwanego, bo tylko sobie zaszkodzisz. Może mam Ci powtórzyć jeszcze raz żebyś zrozumiał co takiego mam na Ciebie, hm?
-Nikt Ci nie uwierzy.
- Może chcesz się przekonać, co?
- Wal się.
-Tak myślałam. Nara
Odeszłam z tam tąd usatysfakcjowana . Chwilę później przyszedł nauczyciel.
Lekcja dłużyła mi się niesamowicie. Zostało mi jeszcze 5 lekcji. Koszmar. Mam nadzieje że Natan sobie odpuści już to pogrywanie ze mną. Ja nie żartuję, chętnie mu "pomogę" wspypując go do dyrcia. Chcecie to myślcie że jestem kapusiem, ale mam go dość i nie pozwolę żeby snuł coś przeciwko mnie. Gdyby był to ktoś inny to pewnie w ogóle bym się tym nie zainteresowała, ale że to jest Natan muszę trzymać rękę na pulsie. Znam go dobrze i wiem że on nigdy się nie poddaje, zwłaszcza wtedy, gdy jego wróg ‘’wygrywa” z nim lub może mu zaszkodzić. Zresztą nie dziwię się, kto by chciał wylądować na dywaniku u dyrcia.
Reszta lekcji minęła mi spokojnie, bez starć z Natanem lub z całą elitą. Jedno mnie tylko dziwi..dziwi mnie to że tym razem nikt się nie odezwał, nawet tleniona blondi- obecna dziewczyna Natana, która nie przepuszcza okazji żeby mi dogryzć. Już jak byłam w elicie, nie przepadała za mną, a teraz to już w ogóle. Wcześniej nie przepadała za mną bo stanowiłam dla niej jakieś zagrożenie. Wcześniej Natan uganiał się za mną, a on od początku jej się podobał. Jak widzicie „plastiki” jednak chyba mają jakieś tam uczucia. Natomiast teraz nie przepada za mną bo..nawet nie wiem czemu. Może nie chce się narażać na wywalenie przez członków elity z tej grupy. Nie wiem, mniejsza już z tym.
Wracając do domu miałam zamiar iść do pobliskiego parku, ale zrezygnowałam bo zaczął padać deszcz. Zrezygnowana poszłam do domu. Weszłam do domu cała mokra, więc musiałam się przebrać i wysuszyć. Zawołałam Anabell żeby zaniosła rzeczy do pralni, ale nic nie odpowiedziała. Musiałam sama je zanieść. Idąc po schodach wpadłam na lokaja. „No ładnie. Teraz się zacznie.”
-Przepraszam.
-Nic się nie stało, ale uważaj następnym razem. Daj mi te rzeczy, zaniosę je do pralni.
-Nie trzeba.
-Nie marudz już, tylko po prostu daj.
-Dziękuję.
Nic nie odpowiedział tylko poszedł.
„Dziwnie spokojny dzisiaj był, ciekawe czemu.’’
Pewnie to dziwne, ale lokajem jest dwudziestoparoletni chłopak. Jest on wysokim brunetem i ma na imię Philip. Pracuje u nas już ponad rok. Nie należy do bardzo spokojnych osób. Normalnie zrobił by mi awanturę za to że prawie zwaliłam go ze schodów. Żadne tłumaczenia by tu nic nie wskórały.
Jak widzicie nie mam zbytnio zaufania do ludzi.  Jestem córką adwokata, więc wiele słyszałam opowieści o naiwnych ludziach, zwłaszcza dziewczynach, dlatego wolę trzymać wszystko i wszystkich na dystans.
Skierowałam się w inną stronę niż zamierzałam wcześniej iść, zanim wpadłam na Philip’a. Wróciłam z powrotem do swojego pokoju. Założyłam słuchawki i odpaliłam laptopa. Weszłam na bloga z zamiarem napisania nowego posta.
Gdy byłam w elicie założyłam bloga, po to aby bardziej mnie kojarzono w szkole. Założyłam go z obawy że jeżeli nie będę dość popularna Natan wywali mnie z elity, teraz nawet nie wiem czemu mi tak na tym zależało, aby być w grupie z tymi „plastikami”. Pisałam tego bloga w formie takiego pamiętnika. Wklejałam tam foty różnych miejsc w których z elitą się spotykaliśmy i opisy. Zdarzało mi się zadedykować jakiś wiersz dla jakiejś osóbki żeby się przypodobać. Teraz piszę tam opowiadania, wiersze, wklejam zdjęcia i te inne pierdoły jeżeli mi się nudzi. Skończyłam z podlizywaniem się innym.
Chciałam napisać post’ a , ale nie było mi to dane bo ktoś dobijał się na skeyp’ a. Okazało się że to Aria. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odebrałam.
Rozmawiałam z nią do pózna, chciałam już wyłączyć laptopa, ale znowu ktoś zaczął się do mnie dobijać na skeyp’ie.
„Czy wy ludzie nie znacie umiaru? Jest już północ”
Zrezygnowana odebrałam. Okazało się ze to moi kochani rodzice.
„Pięknie. Ciekawe co chcą.”
Nie mam zbyt dobrych stosunków z rodzicami. Ulegly one pogorszeniu, gdy załamałam się po rozpadzie mojej przyjazni z Olve.
Na szczęście rozmowa nie trwała długo. Dowiedziałam się kiedy wrócą i o bankiecie na którym muszę być „Zapowiada się zajebisty wieczór ,o niczym innym normalnie nie marzyłam”.
Umyłam się i położyłam się spać. Nie miałam już sił na nic, nawet na zjedzenie kolacji, którą Anabell przyniosła mi do pokoju jak rozmawiałam z Arią.
Nadszedł wreszcie ubłogo wyczekiwany  sen.
                                                                                                       ***
O to I rozdział "Miłość zabija". Proszę o komentarze bo chcę wiedzieć co robię zle i czy mam pisać dalej. Dziękuję tym, którzy cierpliwie czekali na I rozdział.
Przepraszam za błędy.
                                                                                                                                                                                         Pozdrawiam :**

1 komentarz: