czwartek, 12 czerwca 2014

Miłość zabija cz.2

Przepraszam że tak długo nie dodaję, ale nie mam zbytnio czasu. Ciągle na drodze do napisania kolejnej części stawają mi jakieś przeszkody. A to raz próba, a to raz nauka, a to czasami potrzebujący mnie znajomi i wiele wiele innych spraw. Postaram się z biegiem czasu dodawać częściej kolejne części. Postaram się również, aby one były owiele dłuższe. Wiem że jak narazie przynudzam, ale po prostu muszę jakoś dojść do tego momentu w którym zacznie się dziać. W życiu nie jest łatwo, a w tym opowiadaniu chcę też w miarę to odzwierciedlić.

Dziękuję odważnym,którzy zdecydowali sie pod poprzednią częścią zamieścić komentarz. Wiele to dla mnie znaczy.
Życzę miłego czytania i z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy.
                                                                                                                                  Pozdrawiam :**                                                                  
                                                                         ***
Następnego dnia obudził mnie jakiś huk dochodzący z dołu, przynajmniej tak mi się zdawało. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7.30 "Znowu to samo, zaspałam ! Muszę kupić głośniejszy budzik." Nie czekając ani chwili dłużej wstałam i podeszłam do szafy, a raczej weszłam w głąb garderoby. Wybrałam bordową bokserkę, czarne spodnie ,pod kolor góry stroju buty na koturnie, a do tego jeszcze jakiś naszyjnik. Nie lubię zbytnio jakiś markowych ciuchów, więc staram się ubierać w miarę normalnie.. Poszłam do łazienki, gdzie zrobiłam lekki makijaż, a następnie wzięłam torbę z książkami i szybkim krokiem udałam się do kuchni. Dzisiaj nikogo w kuchni nie było, jedynie na stole czekało moje śniadanie, jak dla mnie przesadne. Mi by wystarczyłyby  zwykłe kanapki i herbata, ale na polecenie rodziców codziennie rano na stole znajduje się obfite śniadanie, rzadko udaje mi się przekonać Anabell ,gdy nie ma rodziców na normalne śniadanie. Zjadłam szybko część przygotowanego posiłku, ponieważ całość jest za duża jak dla mnie do spożycia. Wzięłam jeszcze drugie śniadanie i tradycyjnie pobiegłam do szkoły.

Zdyszana wleciałam do szatni i jak zwykle wszystkie plastiki zwróciły głowy w moją stronę. „Czy to się kiedyś zmieni?”
-Co się tak gapicie?! Jakiś problem?!
-Zamknij mordę!
Wszystkie krzyknęły chórem. Nie odezwałam się już, ponieważ za 3 minuty zaczyna się w-f, a ja nie mam ochoty słuchać pretensji wuefisty. Przebrałam się i o dziwo dziś nie spóźniłam się aż tak bardzo, tylko kilka minut.
„No nic. Mówi się trudno”
Jak zwykle wszystkie plastiki siedziały na ławce, norma. Zaczęłam biec te kilka okrążeni z nadzieją że nauczyciel nie zauważył mojego spóźnienia. Graliśmy w siatkówkę. Dziewczyny kontra chłopaki. W pewnym momencie poczułam dosyć silne uderzenie. Okazało się że dostałam w głowę piłką od siatkówki. Zgadnijcie od kogo.. od Natana. W tej chwili zrozumiałam że nasze stosunki są na drodze do szczytu nienawiści. Wkurzona wstałam i poszłam na serw. Akurat los tak chciał.. a właściwie ja że piłka zamiast uderzyć o podest boiska uderzyła w głowę pana ważnego. Nie chcielibyście teraz być w mojej skórze. Wkurwiony Natan zmierzał w moim kierunku z zaciśniętymi pięściami. Myślałam że mnie chyba zaraz zabije, ale w tej chwili podeszła do niego blondi. Nie wiem czemu, ale Natan sobie odpuścił. Z wściekłego Natana, który wyglądał jak bestia ,zmienił się w tego lalusia jakim jest zazwyczaj. Zaczęliśmy dalej grać i tym razem obeszło bez zbędnych prowokacji z mojej i jego strony. Reszta tej lekcji minęła szybko. Zadzwonił dzwonek na przerwę i wszyscy prawie biegiem wyszli z sali gimnastycznej.
W szatni nie obyło się bez „rozmowy” z blondi.
-Biedna. Myślisz że jak zaczniesz go atakować to on zwróci na Ciebie uwagę? Śmieszna jesteś. On jest mój, a Ty się odwal od niego. Nie masz szans. 
Mówiła to śmiejąc mi się prosto w twarz.
- Myślisz żebym zwróciła uwagę na takiego lalusia jak on, śmieszna jesteś. Mam większy poziom IQ niż cała wasza elita.
Z nie mniejszą kpiną w głosie to powiedziałam. Pomimo to jak do niej się odzywam nie podoba mi się kierunek w którym zmierza ta „rozmowa”. Owszem chcę jej jakoś dopiec, ale męczące już są dla mnie te kłótnie. Od dwóch lat ciągle to samo.
- Jak śmiesz tak mówić, co?!
-Mówię to co chcę, a Ci gówno do tego. A teraz przepraszam, ale wolałabym spędzać czas z kimś kto ma mózg większy niż orzeszek. Żegnam.
Nic się nie odezwała, a ja zadowolona z przebiegu jakże interesującej rozmowy po prostu wyszłam z szatni. Akurat wtedy zadzwonił dzwonek. Postanowiłam jeszcze złożyć wizytę przywódcy elity. Na moje szczęście, a może nieszczęście za chwilę z szatni wyszedł Natan.
- Trzymaj z daleka tą swoją blondi bo inaczej następnym razem nasza jakże interesująca rozmowa przyniesie Ci i jej nieokreślone skutki. Zrozumiano?
Nic nie odpowiedział.
-Cieszę się że się rozumiemy.
Odeszłam od niego kierując się do sali gimnastycznej. Na tej lekcji mieliśmy mieć piłkę nożną. Nie przepadam za nią głównie dlatego że nie mam opanowanej dobrej techniki i praktycznie nie umiem grać. Najprościej na świecie mi nie idzie i nic na to nie poradzę. Prawie całą lekcje grali chłopacy, a my ledwo co zaczęłyśmy i zadzwonił dzwonek. Jak dla mnie to może być, ale niektórzy nie podzielają mojego zdania. Oczywiście większość to chłopacy, ale to taki malutki szczegół. Przebrałam się i poszłam jeszcze do łazienki, aby poprawić lekko make - up. Jestem po prostu genialna. Rano zrobiłam makijaż, a nie pomyślałam że mamy w-f. Cały makijaż najzwyczajniej w świecie mi się rozmazał. Nie przejmuję się tak bardzo jak „plastiki” ale nie będę chodziła po szkole jak jakieś zombie. Wychodząc z łazienki uderzyłam kogoś drzwiami. Chwilę później okazało się że to nikt inny jak blondi.
„Pięknie. Znowu się zacznie”
Spiorunowała mnie wzrokiem, a ja nie wzruszona zbytnio tym poszłam pod salę.
Mam teraz mieć angielski. Zresztą jak codziennie. Chodzę do klasy, gdzie język angielski jest tu obowiązkowy, a w dodatku większość materiału, który inne klasy przerabiają w miesiąc my przerabiamy w niecałe dwa tygodnie. W mojej klasie język ojczysty, nie do końca dla mnie ojczysty język, czyli angielski jest traktowany z wielkim szacunkiem. Tak samo jak Polacy traktują język polski czy Polskę, Anglicy traktują język angielski, a nawet bardziej. Lekcje języka angielskiego mam codziennie po 2 godziny, a czasami jeżeli jest taka możliwość 3 godziny. Nie powiem, jest to męczące, no ale muszę to jakoś zdzierżyć.
I znowu dzwonek na lekcje. Nie wiem co jest gorsze siedzenie samej na przerwach czy słuchanie ględzenia nauczycieli.
„Brakuje mi trochę Olve. Szkoda że nie potrafimy w miarę normalnie ze sobą rozmawiać. Boli mnie to, ale jeżeli jej to pasuje i przez to jest szczęśliwa to może być tak. Jeszcze bardziej brakuje mi Arii.”
I tak rozmyślając przesiedziałam całą lekcję. Reszta lekcji minęła mi podobnie.
Wracając do domu idę koło parku lub przez park. Dzisiaj przechodząć usłyszałam jakieś krzyki. I to nie były jakieś krzyki tylko odgłosy kłótni. Poszłam kawałek dalej, aby zobaczyć co się dzieje. To był Natan z blondi czyli Jessicą. Darł się na nią. Chwilę się zastanawiałam czy to olać po prostu i pójść dalej czy zatrzymać się i dowiedzieć czegoś więcej, czyli ich podsłuchać. Oczywiście ciekawość wzięła górę. Podeszłam bliżej i schowałam się za starym murem.
- Jessica czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego że jak się nie uspokoisz i nie darujesz sobie tych waszych „rozmów” to ona mnie wsypie do dyrektora albo gdzieś jeszcze?!
-Po 1 nie takim tonem! Po 2. Chciałam tylko Ci pomóc. Chciałam ją prosić żeby zostawiła Cię w spokoju, no ale ona mnie sprowokowała i dalej już się tak potoczyło!
- Ale ja nie potrzebuję pomocy! Sam sobie dam rade z nią!
-Kochanie..
- Żadne kochanie! Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji
- A może Tobie nie chodzi tylko o to że Cię wsypie, może Ci chodzi o nią, hm?! Zawsze Ci się podobała i nie wmówisz mi że jest inaczej.
-Zamilcz!
-Nie! Boisz się mi przyznać rację. Dupek!
-Nie przeginaj!
Natan był coraz bardziej wkurwiony. Teraz tylko modliłam się żeby przypadkiem jakoś mnie nie zobaczyli, bo nie wiem co by Natan zrobił gdyby mnie tu zobaczył. Jedno jest pewne.. nie było by dobrze.
-Bo co?!
-Niebawem się przekonasz.
-Grozisz mi?! Jak śmiesz!
Jesteś skończonym idiotą! Koniec z nami!
„No, no, ładnie. Pokłócili się o mnie.”
Dla własnego bezpieczeństwa i spokoju wycofałam się z owego miejsca i szybkim krokiem udałam się do domu. W takich chwilach nie wyobrażacie sobie nawet jaki potrafi być Natan.
Wróciłam do domu. Zdziwiło mnie to że w domu są obcy jacyś ludzie. Udałam się do kuchni z zamiarem spytania Anabell co w tym domu się dzieje.
-Dzień dobry, Anabell.
-Dzień dobry, Katerino.
Podać Ci do spożycia obiad?
- Ja nie w tej sprawie, ale skoro już jestem to proszę.
-Dobrze. Zaraz podam.
Gdzie sobie życzysz, abym zaniosła Ci posiłek?
-Jeśli można to zjem u siebie.
-Dobrze.
-Anabell..?
-Słucham.
-Co to są za ludzie u nas w domu?
- Ojciec Ci nic nie mówił z matką?
-Co miał mówić?
-To są malarze i projektanci wnętrz. Twój ojciec razem z twoją matką zdecydowali że odnowią wystrój waszej willi.
-Aham. Jak długo są? Długo tu zostaną?
-Zaczęli już dziś rano, gdy Ty spałaś. A „remont” prawdopodobnie będzie trwał do przyjazdu twoich rodziców.
-To już wiem co to za huk mnie rano obudził.
Uśmiechnęłam się lekko, a kobieta odwzajemniła.
-Proszę. O to twój posiłek.
-Dziękuję.
-Coś jeszcze sobie życzysz?
-Nie, dziękuję. Jakby co to zawołam lub nacisnę powiadomienie.
Powiadomienie- gdy czegoś chcę wystarczy że napiszę co lub po prostu nacisnę guzik w elektronicznym gadżecie i za chwilę ktoś do mnie przychodzi na górę.
Poszłam do góry, zjadłam obiad i wzięłam się za odrabianie lekcji. Było ich sporo. Czasami mam wrażenie że nauczyciele uwzięli się na nas. Potem się pouczyłam i zadzwoniłam następnie do Arii na skeypie.
-Hej kochana.
-Hej. Nie wiesz jak się za Tobą stęskniłam.
-Ja za Tobą też.
-Opowiadaj co u Ciebie słychać.
-Hmm…Ciągle to samo.. zwykła rutyna.
Dzisiaj się dowiedziałam że w naszej willi będzie przeprowadzony remont. Nie za bardzo mi się to podoba, ale nie mam oczywiście nic do gadania. Chyba dlatego dowiedziałam się o tym ostatnia.
A u Ciebie co słychać?
-U mnie podobnie. Same nudy i dużo nauki. Zaczyna to być meczące. Wiesz że kocham chodzić na zajęcia do szkoły muzycznej, no ale bez przesady. Ciągłe próby, a do tego muszę jeszcze chodzić do normalnej szkoły. Dobrze że niedługo będę miała wolne.
A właśnie co byś powiedziała na mój przyjazd?
-To wspaniały pomysł! Kiedy przyjedziesz?
Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Jeszcze tydzień i będę miała dwa tygodnie wolnego. Coś w stylu ferii zimowych, ale te raczej trzeba nazwać wiosennymi.
-Nie wiesz jak bardzo się cieszę!
-Ja tak samo!
A jak w szkole?
Momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy. Aria to zauważyła.
-Aż tak źle?
Humor nie poprawiał mi się więc Aria coraz bardziej zaczęła się niepokoić.
-Od dwóch lat to samo. Opowiadałam Ci że ostatnio musiałam siedzieć z Natanem, a potem że podczas kłótni zaczęłam go szantażować. To dzisiaj na w-f ‘ie trochę też przegięłam.
Jak zaczęliśmy grać w siatkę to dostałam piłką w głowę od Natana. Wkurzyłam się, a że byłam akurat na serwie to tak jakoś wyszło że z nerwów nie myślałam i oddałam mu podczas serwu. Natan się wkurzył i no i z zaciśniętymi pięściami zaczął kierować się w moją stronę. W ostatniej chwili podeszła do niego Jessica i nie wiem jak ale go uspokoiła. Potem w szatni przeprowadziłam po prostu przemiłą rozmowę z blondi. Jak zwykle wkurwiona wyszłam z tam tąd i poszłam „porozmawiać” z Natanem. Zaczęłam mu znowu grozić. Potem wracając do domu przez park usłyszałam jakieś krzyki i okazało się że to Natan wrzeszczy na Jessicę. Podeszłam, aby ich podsłuchać, czy jak wolę dowiedzieć się więcej, no i się dowiedziałam sporo. Pokłócili się częściowo o mnie i w pewnym momencie zagalopowali się i Jessica zerwała z Natanem. Teraz na pewno Natan i Jessica chociaż są osobno to nie dadzą mi żyć.
-Kati. Co ja Ci mówiłam, co? Miałaś panować nad swoimi emocjami i olewać zaczepki ze strony Natana lub tej plastikowej lali. I jak to częściowo o Ciebie?
-Ymm..Dobra głównie o mnie. Na początku o to że praktycznie przez Jessicę szantażuję Natana, a potem o to że robi jej wyrzuty. Wtedy Jessica zainsynuowała Natanowi że wcale mu nie chodzi mu o to, tylko o  mnie.
-Ładnie Kati. Proszę Cię panuj nad swoimi emocjami.
-Próbuję, ale wiesz że łatwo jest mnie zdenerwować.
-Wiem, ale chociaż próbuj.
-Dobrze.
Jesteś kochana, wiesz?
Pomimo wszystko, jaka jestem , jaka byłam i jak postępuję Ty mnie nie zostawiasz z tym wszystkim samą.
-Oj przestań.
Zaśmiała się lekko.
-Naprawdę nie mogę się już doczekać aż przyjedziesz.
-Uwierz. Ja też.
Rozmawiałyśmy jeszcze dosyć długo o tym co będziemy robić i innych pierdołach. Chociaż to są małe rzeczy, bardzo mnie cieszy to że mogę choć przez chwilę z nią porozmawiać i usłyszeć jej głos.

Spakowałam potrzebne książki na jutro do torby, wzięłam ubrania i poszłam pod prysznic. Po tak wyczerpującym dniu, przynajmniej dla mnie, potrzebowałam chwili relaksu, który dawał mi prysznic. Wytarłam się ręcznikiem, ubrałam piżamę, wysuszyłam włosy i poszłam do pokoju. Kładąc się do łóżka tylko błagałam, aby jutro Natan oszczędził sobie zbędnych „rozmów” ze mną. Chwilę później zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz