środa, 25 czerwca 2014

Miłość zabija cz.3

                           Rozdział II

Znowu to samo.. Czy ja kiedyś wstanę normalnie? Cały czas tylko się budzę późno, aż dziwię się że jakoś daję radę przyjść prawie na czas na lekcje. Po prostu rutyna, męcząca, nudna rutyna.
Jak co dzień obudziły mnie wpadające do mojego pokoju promyki wiosennego słońca. Nie wiem jak to się dzieje skoro zasłony mam zasłonięte. Spojrzałam na zegarek i godzina która widniała na zegarku nie zadowoliła mnie. Zegar wskazywał godzinę 7.40.
 „Znowu to samo. Katerina weź się dziewczyno ogarnij wreszcie!” 
Sama mówiłam do siebie.
Po tym wszystkim wyskoczyłam prawie że z łóżka. Pobiegłam szybko do garderoby i wyciągnęłam ciuchy. Mój wybór padł na miętowe rurki i czarną markową bluzkę, oraz czarne convers’y i srebny naszyjnik z moim imieniem. Dostałam go od ojca i mamy na moje 16 urodziny, od tego momentu zawsze go noszę. Weszłam do łazienki i jak dotąd jak na mnie rekordowym tempie ubrałam się i zrobiłam makijaż. Oczy pomalowałam na szaro-miętowy kolor, podkreśliłam je czarną kreską, usta pomalowałam błyszczykiem z utrwalaczem, policzki wzięłam lekko różem, rzęsy wzięłam mocniej niż zwykle, a na samym początku oczywiście wzięłam lekki podkład.
Prawie że zbiegłam na dół do kuchni, nie byłam głodna więc wzięłam tylko drugie śniadanie. Wybiegając z kuchni wpadłam na Anabell i Philipa. Ten drugi nie miał zbytnio szczęścia bo niósł zakupy kupione przez Anabell i kilka butelek drogiego wina i whiskey . Jak domyśliłam się, niósł to, dlatego że ojciec z mamą niedługo wracają. Wpadłam na nich i przewróciłam Philipa, na skutek czego chłopak upuścił zakupy i wypuścił z dłoni butelki. Anabell zdążyła jakimś cudem złapać whiskey i choć jedną butelkę wina, reszta upadła na podłogę przy czym szkło pękło i zawartość butelek została wylana na podłogę.
„Będę miała przekichane. Ojciec się wścieknie, tak samo jak Philip”
-Katerino!
-Przepraszam ja nie chciałam.
-Nie krzycz tak na nią Philipie. Nie jest bez winy, ale to też nie jej wina. To my powinniśmy zadbać o to, aby zakupy dostarczyć cało.
-Jak mam nie krzyczeć na nią pani Fillands skoro przez to szef obetnie nam z pensji, a i tak nie zarabiamy dużo.
-Uspokój się naprawdę, krzyk w niczym nie pomoże. A propos, Katerino, dlaczego nie jesteś w szkole.
-Właśnie się wybierałam tam, ale wtedy wpadłam na was. Ja naprawdę nie chciałam.
-Dobrze kochanie, jakoś to załatwimy, a teraz zmykaj do szkoły.
Cała Anabell, nigdy się nie gniewa, zawsze pomaga i ogólnie. Kocham ją jak babcię.
-Philipie przepraszam, przepraszam Cię i obiecuję o to, aby ojciec nie odjął Ci pieniędzy z pensji. Przepraszam was naprawdę i obiecuję że na pewno to załatwię, ale teraz już muszę iść do szkoły.

Pobiegłam do szkoły, ale za wiele to mi i tak nie dało bo przez te wydarzenia jestem spóźniona już 20 minut. Pomyślałam że nie opłaca się i zatrzymałam się koło parku.
Nie było tam nikogo, zresztą jak zwykle. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam rozmyślać.
Doszłam do wniosku że nie chcę tak żyć. Mam dość tej rutyny, zwykłej rutyny. Ciągle to samo. Od 16 lat żyję tak samo. Nauka, dom, to tylko ciągle jest w moim życiu ważne. Czuję pustkę, nie moralną, ale duchową. Jako mała dziewczynka lubiłam oglądać bajki o księżniczkach, które po odnalezieniu swojego księcia wreszcie są szczęśliwe. Niektórzy zazdroszczą mi tego jak żyję. Domu, ciuchów, rzeczy, ale nie ma czego. Wszystko w naszym życiu jest ważne, ale wszystko ma swoje granice. Nie tylko rzeczy takie są ważne, ważniejsza jest miłość, której z wielką pewnością jak i przykrością stwierdzam że mogę innym pozazdrościć. Nie czuję się kochana przez rodziców , ponieważ mam odczucie że pieniądze dla nich są ważniejsze. Dla mnie nigdy nie znajdują czasu, ponieważ pracę stawiają na I miejscu. Praktycznie od kąd skończyłam 2 lata zajmuje się mną Anabell. Zawsze tak było i jest do dzisiaj. Ale nie o to mi teraz chodzi. Mam na myśli to że chciałabym wreszcie się zakochać, zobaczyć jak to jest. Nigdy nie miałam chłopaka, więc naprawdę nie wiem. Mam nadzieję że w końcu się przekonam.
W pewnym momencie tak jakby coś mnie samoistnie wyrwało z rozmyślania, a mianowicie moja podświadomość podpowiadała mi żebym sprawdziła godzinę. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę, jest 8.40, a druga lekcja zaczyna się o 8.55. Wstałam, otrzepałam na wszelki wypadek spodnie z tyłu, wzięłam torbę i powoli poszłam do szkoły.
Po paru minutach weszłam do szkoły i udałam się w kierunku szatni, w pewnym momencie zorientowałam się że nie mam po co iść bo nie wzięłam żadnego sweterka ani nic zbędnego ze sobą do szkoły i zawróciłam. Poszłam pod salę z nadzieją że Natan odpuści, ale dzisiaj był nieźle wkurzony. Tylko podeszłam pod salę, a elita na czele z Natanem spojrzała się kpiarsko na mnie. Tylko brakowało tam kogoś, a m.in. Jessicy Hacherst – blondi. Zdziwiło mnie to na początku, ale po chwili wróciły do mnie wydarzenia z poprzedniego dnia. Poszłam i usiadłam na ławce pod salą, założyłam słuchawki na uszy na na całą epe puściłam piosenkę. Kilka minut później zadzwonił dzwonek, niechętnie wyłączyłam muzykę i weszłam do sali. Miałam mieć teraz biologię. Usiadłam na swoim miejscu i przez 45 minut musiałam słuchać tego faceta. Sporo nam zadał, ale to nic, jakoś dam radę.
Kolejne kilka dni minęło bez zmian, czyli dom, szkoła, dom, cały czas zamykało to się w taką „pętlę”.
Dzisiaj jest piątek, więc wracają rodzice, a jutro ma przyjechać Aria, ponad to nie sama, ale ze swoim chłopakiem. Na początku byłam zła na Arię bo nic nie mówiła że ma chłopaka, ale nie umiem się na nią gniewać długo, więc szybko odpuściłam. Zawsze, gdy mam jakieś problemy, albo coś, uciekam od nich. Nie pochwalam tego, ale inaczej nie umiem.
Jak zwykle, gdy rodzice przyjeżdżają dom jest wysprzątany na błysk. Śmieszy  mnie to, ale cóż, wiem że każdy boi się stracić tą posadę. Moi rodzice są wymagający, ale rekompensatą jest spora sumka pieniędzy, która wpływa co miesiąc na konta naszych pracowników.
W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi i to że cała służba oderwała się od pracy, po tym wywnioskowałam że rodzice wrócili. Zdecydowałam się zejść na dół i przywitać rodziców, co u mnie jest rzadko spotykane.
-Witaj tato. Witaj mamo.
-Witaj córeczko.
Krzyknęli niemal chórem, gdy mnie zobaczyli.
-Jak było w delegacji?
-Choć do salonu to porozmawiamy.
Anabello zastaw stół i podaj nam posiłek.
-Już podaję, proszę pana.
Poszliśmy do salonu, gdzie po chwili Anabell przyniosła nam obiad. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał mój ojciec. Zaczęli mi opowiadać po co pojechali, gdzie i co robili itp. Szczerze, to mało mnie to obchodziło, ale ze względu na to że spędzamy bardzo mało czasu razem, wolałam tego posłuchać i zjeść z nimi wspólny posiłek co w tym domu jest rzadkością. Po skończonym posiłku obejrzałam z nimi jeszcze coś w telewizji i poszłam do siebie do góry.
Dzisiaj już nie rozmawiałam z Arią, ponieważ nie było to nawet możliwe. Nie mogę się doczekać kiedy przyjedzie, tylko szkoda że będzie tu ze swoim chłopakiem. Miałam zamiar z nią porozmawiać, spędzić ten czas jak to mówią po babsku, ale teraz wiem że to nie możliwe.
Rozmyślając tak, zasnęłam.
Dzisiaj jak wstałam, czułam się inaczej niż zwykle. Tryskałam szczęściem. Miałam przeczucie że dzisiaj coś się zmieni w moim życiu. Moje zwykle szare oczy, miały coś w sobie niezwykłego, jakby iskierki w nich tańczyły, ponad to, moje oczy nie były już szare, tylko przeważał kolor zielony. Z nadzieją na lepszy dzień niż zwykle wyszłam z łóżka i poszłam do garderoby. Zawsze chodzę w ciemnych ciuchach, lecz dzisiaj postawiłam na coś bardziej żywego. Założyłam limonkową sukienkę ( wycięta bardziej z przodu, puszczona bardziej z tyłu) do tego czarne baleriny i jeansową kurteczkę, do tego mój naszyjnik. Przedtem zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół na śniadanie. Rodzice już siedzieli i spożywali posiłek, a ja tylko powiedziałam z uśmiechem „ Dzień dobry i smacznego” i zajęłam się jedzeniem. W pewnym momencie uświadomiłam że rodzice nic nie wiedzą o przyjeździe mojej przyjaciółki.
-Mamo ? Tato?
-Coś się stało córeczko?
-Nie.
Chciałam tylko wam powiedzieć że przyjeżdża dzisiaj do mnie Aria, ale nie sama tylko ze swoim chłopakiem.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
Wiedziałam że mama tak łatwo nie pozwoli na to.
-Dlaczego?
Przecież nic złego się nie stanie. No proszę was.
Zrobiłam oczy jak kot ze Shrek’a. Wiedziałam że to nie potrzebne bo i tak zrobiłabym co chcę, ale nie chcę, aby rodzice go niemiło przyjęli.
- Eh.. No dobra. Tylko następnym razem wcześniej nas powiadamiaj o takich sprawach.
Wiedziałam że ojciec się przełamie.
-Dziękuję.
Dałam mamie i tacie po buziaku w policzek i zniknęłam za drzwiami kuchni. Zostało jeszcze kilka godzin bo mieli tu przyjechać pod wieczór. Zastanawiałam się co mogę robić przez ten czas i po chwili zdecydowałam że pójdę do parku. Niemal ze wbiegłam do kuchni, wyciągnęłam z szafki bułkę dla siebie, dla ptaków chleb i wyleciałam z kuchni z prędkością światła. Rodzice nie wiedzieli o co chodzi, chciało mi się z nich śmiać. Pobiegłam jeszcze do góry po swoją torebkę, słuchawki od telefonu, szkicownik i te inne pierdoły. Zabrałam to wszystko i już normalnie zeszłam na dół po schodach. Służba patrzyła się na mnie jak na wariata, w sumie nie dziwię się, ja tylko uśmiechnęłam się i wyszłam z domu.
Usiadłam na ławce i wyciągnęłam to co wzięłam dla gołębi. Okazało się że też wzięłam orzechy dla wiewiórek. Bardzo lubię siedzieć na ławce karmić wiewiórki i gołębie oraz słuchać śpiewu ptaków ,sprawia mi to dużą przyjemność. Orzechy wzięłam z przyzwyczajenia. Jesienią często tu przychodzę i zazwyczaj karmię wiewiórki, teraz te orzechy są zbyteczne, ponieważ mamy wiosnę i rzadko, a właściwie w cale nie można spotkać żadnej wiewiórki. Zazwyczaj park był pusty, lecz dzisiaj był tam chłopak.
Miał zielone oczy, włosy w odcieniu ciemnego blondu , wysoką, dobrze zbudowaną sylwetkę ciała oraz coś w sobie takiego że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Od razu mi się spodobał , bardzo chciałabym poznać go bliżej .Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę, na czym zostałam przyłapana. Szybko wzięłam woreczek z chlebem, pokruszyłam chleb i zaczęłam karmić gołębie. Myślałam że w ten sposób jakoś zmylę go czy coś ale bez skutku. Coś mnie ciągnęło w jego stronę. Po chwili nieznajomy mi dotąd chłopak ruszył w moim kierunku. Nie wiedziałam co robić , zaczerwieniłam się i zwiesiłam głowę udając że go nie widzę . Nagle usłyszałam jakiś głos mówiący :
- Cześć. Zobaczyłem że patrzysz się na mnie więc podszedłem..
Zawstydzona na chwilę zamarłam , w końcu odpowiedziałam :
-A co już patrzeć nie można.
Zażartowałam.
- Jestem Katerina. .A Ty jak się nazywasz przystojniaku?
Cały czas PRÓBOWAŁAM żartować.
-Hmm ..ładne imię.. Nazywam się Victoer Masher.
-Dziękuję.. twoje też całkiem ,całkiem…
Mówiąc to uśmiechnęłam się.. Victoer również się uśmiechnął..
Rozmawialiśmy tak jeszcze 2-3 godziny, ale nie tak sztywno jak teraz. W pewnym momencie Victoer zaproponował :
-Może poszlibyśmy jutro na jakąś kawkę lub jakiś obiad ?
Nie wiedziałam co powiedzieć bo przecież ma Aria przyjechać. Zdecydowałam się, aby odpowiedzieć :
-Z miłą chęcią ,ale teraz przepraszam.. muszę już iść. O to mój numer…
Spojrzałam na godzinę w telefonie, jest 16.35. Zostało mało czasu do przyjazdu Arii i jej chłopaka, obiecałam że odbiorę ich z lotniska. Jeżeli faktycznie mam ich odebrać z tam tąd to muszę się pospieszyć. Schowałam do kieszeni telefon i popędziłam w kierunku domu. Wpadłam do domu jak burza i latałam jak głupia szukając Charles’a. Już drugi raz pod rząd cała służba patrzyła się na mnie jak na wariatkę. W końcu postanowiłam pójść do Anabell.
-Anabell, widziałaś może Charlesa?
-Tak..właś..
-A gdzie?
-Właśnie pojechał zawieźć Twoją mamę na plan filmowy.
Dlaczego akurat teraz..?
Powiedziałam sama do siebie.
-A dlaczego go szukasz?
-Obiecałam Arii że odbiorę ich z lotniska.
-Może poproś Philipa żeby zawiózł Cię..
„Nie, tylko nie Philip. Nienawidzę tego chłopaka.”
Nic już nie mówiąc odeszłam. Sprawdziłam znowu, która jest godzina, okazało się że to bieganie po domu zajęło mi więcej czasu niż myślałam. Jest już 16.55. Zdecydowałam się napisać do Arii że trochę się spóźnię.
„Co ja mam teraz zrobić ? Przełamać się i poprosić Philipa, żeby mnie tam zawiózł ?”
„Dobra, podjęłam decyzję. W końcu czego nie robi się dla przyjaciół.”
Zdecydowałam się poprosić Philipa, aby mnie tam zawiózł. Przemierzałam coraz to szybciej dom z nadzieją że gdzieś w końcu znajdę go. Znalazłam go na zewnątrz jak czyścił samochód.
-Dzień dobry.
-Cześć.
-Mógłbyś mnie zawieźć na lotnisko?
-Nie mogę teraz. Mam obowiązki przydzielone przez Twojego ojca z których muszę się wywiązywać.
-No proszę Cię. Tylko jeden jedyny raz.
Zrobiłam maślane oczka jak kot ze Shreka. Coś za często tak robię, ale nic nie poradzę że często są sytuacje gdzie uważam za wyższą konieczność robienie tych oczek.
-A co z tego będę miał, hm?
Na jego twarz wkradł się szyderczy uśmiech.
-A co chcesz?
Udawał że myśli.
-Buziak.
Puścił mi oczko i poszedł do samochodu.
- Buziaka? Jeszcze czego. Jak już to w ryj możesz dostać.
Powiedziałam cicho, ale ten i tak usłyszał.
-Słyszałem!
-Oj tam nie marudź .
Siedząc w samochodzie modliłam się tylko żeby szybko dojechać na to lotnisko bo Philip powrócił, czyli zaczął mnie wnerwiać. Nie wiem czemu, ale praktycznie wszystko co wychodzi z jego ust mnie wkurza, po prostu ten chłopak nie przypadł mi od samego początku do gustu. W pewnym momencie „wyłączyłam się” i przestałam słuchać tego chłopaka. Rozmyślałam nad tym spotkaniem w parku i nad przyjazdem Arii. Zastanawiało mnie dlaczego akurat do mnie podszedł i zdecydował się do mnie odezwać, przecież mógł olać to że na niego się gapiłam, a jednak tego nie zrobił, nie rozumiem tego. Może los w końcu do mnie się uśmiechnął? Może warto spróbować?
Moje rozmyślania przerwał Philip.
-Ej mała.. Hallo.. Żyjesz?
-Um.. Co?
-Jesteśmy.
-A tak.. Poczekaj tu, a ja zaraz przyjdę.
Wybiegłam z samochodu i pobiegłam w stronę Arii i jakiegoś chłopaka, domyśliłam się zaraz że to jej chłopak.
-Hej kochana. Jak ja się za Tobą stęskniłam.
Przytuliłam ją mocno, a ona zrobiła to samo.
-A to kto? Co to za przystojniak?
Puściłam jej oczko, a ona się zaśmiała.
-Kati poznaj to jest Leon.
-Hej. Miło mi.
-Leon poznaj to jest Kati czyli Katerina, moja przyjaciółka.
-Hej. Miło mi.
-Idziemy?
Uśmiechnęłam się do nich.
-Okay. Idziemy.
Ruszyliśmy w stronę samochodu. Widząc że się zbliżamy Philip wysiadł z samochodu i wziął od nich bagaże i schował do bagażnika. W samochodzie Aria się mnie zapytała :
-To Twój chłopak?
Powiedziała to za głośno, a ja na to pytanie wraz z Philipem zaragowaliśmy niekontrolowanym śmiechem. Aria nic nie zrozumiała z tego więc jej powiedziałam :
-Ja z nim? W życiu.
On u nas pracuje, jest lokajem, a czasami moim prywatnym szoferem.
-A te maślane oczka które robisz do mnie?
-Nie bądź śmieszny.
To była wyższa konieczność.
Mówiąc to wyszczerzyłam się jak głupia.
-Okay. Rozumiem..
W tym momencie na jego twarz wkradł się łobuzerski uśmiech. Na początku nie rozumiałam o co chodzi, ale jak dokończył wszystko było jasne.
-(..) w takim razie następnym razem będziesz musiała poradzić sobie sama. A tak w ogóle pamiętaj o nagrodzie.
Mówiąc to wyszczerzył się jak głupi i w tym momencie ukazał się szereg białych zębów.
-O co Ci znowu chodzi. Jaka nagroda..?
Chwilę myślałam i przypomniało mi się co podczas naszej rozmowy sobie „zażyczył”
Już wiem i wybij sobie to sobie z głowy. Jedynie w ryj możesz dostać jak chcesz.
Aria i Leon nic nie rozumieli więc zaczęłam opowiadać :
-Widzę że nic nie rozumiecie więc wam wytłumaczę…
Zaczęłam im opowiadać, a oni albo mnie uważnie słuchali albo chociaż tak dobrze udawali.
Na tym opowiadaniu zleciała nam „podróż” i za nim się obejrzeliśmy usłyszeliśmy jak Philip mówi:
-Już jesteśmy na miejscu. Wysiadajcie.
Wyszliśmy z samochodu, Philip wziął walizki i zaniósł je do domu, a potem do pokoju przygotowanego dla Arii i Leona. My zostaliśmy na dole.
-Opowiadajcie. Jak się poznaliście?
-Hmm… Leon, powiemy jej?
Aria się zaśmiała, a Leon po chwili podłapał co Aria kombinuje i jej odpowiedział :
-No nie wiem, nie wiem.
-Oj no, nie bądźcie tacy.
-No dobra.
Powiedzieli chórem.
-Kto opowiada?
Spytała Aria ,Leona.
-To Ty opowiadaj kochanie.
-Okay.
Aria chciała już opowiadać, ale ja jej przerwałam i się spytałam:
-Ej.. Może najpierw poproszę Anabell żeby zrobiła nam coś do jedzenia i picia, co?
-Okay.
Powiedzieli znowu chórem.
-Co chcecie?
-Liczymy na niespodziankę czyli co nam podadzą to my zjemy.
Uśmiechnął się miło Leon.
-Okay. Poczekajcie, a ja zaraz wrócę. Muszę znaleźć Anabell najpierw.
-Okay. My poczekamy.
Poszłam do kuchni z zamiarem znalezienia Anabell. Nie musiałam się za bardzo trudzić, ponieważ Anabell była w kuchni i robiła kanapki.
-O dobrze się składa.
Mogłabyś zrobić nam kolację, to znaczy dla trzech osób, dla mnie, Arii i Leona- jej chłopaka?
-Oczywiście. Ja zaraz zrobię, a Ty idź drogie dziecko do swoich gości.
Uśmiechnęła się czule do mnie.
-Dziękuję.
Wchodząc do salonu zobaczyłam całującą się Arię z Leonem.
„Ładna z nich parka.”
Chwilę myślałam czy aby się nie wycofać i poczekać aż skończą ale zdecydowałam inaczej.
Wiem jestem bez serca.
-No ładnie zostawiam was na kilka minut, a tu takie rzeczy się dzieją.
Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Aria zrobiła się czerwona jak burak natomiast Leon się odezwał i powiedział :
-Musiałaś? Dziewczyno czy Ty nie masz serca?
Zażartował.
-Leon..
-Oj dobra.. spokojnie gołąbeczki.. będziecie mieli jeszcze dużo czasu.
Puściłam im oczko, a Aria jeszcze bardziej zrobiła się czerwona.
Za chwilę Anabell przyniesie nam coś do przegryzienia, ale w między czasie domagam się usłyszenia historii.
Uśmiechnęłam się do nich. Aria się wyprostowała, ale nie na długo bo Leon zaraz wziął ją na kolana, a ona się w niego wtuliła i w końcu zaczęła opowiadać.
-Jak wiesz chodzę do szkoły typowo muzycznej, właśnie tam poznałam Leona. Jest gitarzystą w zespole rockowym i jest ode mnie o 3 lata starszy.
Nie lubię rockmenów i tego się trzymałam, ale do pewnego czasu. Leon cały czas się za mną uganiał i dla świętego spokoju zgodziłam się żeby bardziej go poznać. Wydawał się inny niż rockmeni o których się słyszy. Jest rockmenem bo gra w zespole, ale to nie jest sam rockmen, to jest chłopak z pasją i uczuciami. Na początku traktowałam go jak kolegę, ale po pewnym czasie szybko się to zmieniło. Zaprosił mnie na randkę czyli w jego wykonaniu piknik pod gwiazdami, na drugą na swój własny koncert gdzie zaśpiewał utwór specjalnie napisany i oczywiście zadedykowany dla mnie. Wszystko działo się w niewielkich odstępach czasu, ale nie żałuję bo mam przy sobie osobę którą kocham nad życie.
Wiem że to nie jest aż tak bardzo romantyczna historia, ale dla mnie tyle starczy. Wolę żeby była taka i prawdziwa niż inna i fałszywa.
-Życzę wam szczęścia, naprawdę kochani.
Obydwoje się uśmiechnęli. Leon pocałował czule Arię w czoło i mocno ją objął, a ona się w niego wtuliła.
-Ja idę zobaczyć gdzie jest Anabell.
Uśmiechnęłam się do nich i poszłam do kuchni. Anabell mnie przeprosiła za to że musieliśmy tak długo czekać i razem ze mną poszła do pokoju. Podała nam posiłek i szybko się „ulotniła”.


Reszta wieczoru minęła nam na rozmawianiu i oglądaniu telewizji. W między czasie pojawili się rodzice, ale nie na długo. Jak się szybko pojawili tak szybko zniknęli. Chciałam porozmawiać z Arią o nowo poznanym chłopaku w parku, ale odpuściłam sobie. Chciałam pozwolić im nacieszyć się sobą.
Pożegnałam się z nimi i poszłam do siebie. Zdecydowałam że nie będę już wchodzić na nic w internecie i w ogóle nie będę dzisiaj włączać laptopa. Poszłam się umyć i leżąc w łóżku nie mogłam zasnąć, wtedy znowu wróciły różnego typu pytania. Na żadne z nich nie umiałam odpowiedzieć, jedynie co mogłam zrobić to, to że poczekam co los sam zdecyduje, a wtedy możliwe że znajdę odpowiedź, która może nawet mnie zranić. Mam nadzieję że złych odpowiedzi nie będzie, ale nie mam na to wpływu i jeżeli będzie źle będę musiała przez to przebrnąć. Myślałam tak długo aż w końcu zasnęłam.
                                                                               ***
Przepraszam że tak długo nie piszę, ale nie jestem w stanie po prostu, nie mam nawet takiej możliwości aby szybciej pisać i to udostępniać. Mam nadzieję tylko że pomimo tego będziecie ze mną do końca opowiadania.
Nawiązując do tej części oraz rozdziału :
Wiem że ten rozdział jest sztywny, nawet raczej nudny, ale nie mam jeszcze takiej wprawy jak inni. Nie chcę przesadzać z doskonalością, ideą tych części, więc może dlatego tak piszę, ale jeżeli chcecie żebym pisała aż do przesady z najmniejszymi szczegółami to na waszę życzenie spróbuję się dostosować i w końcu pisać jakoś ciekawie.
I jeszcze jedno jeżeli chcecie to napiszę pożądną charakterystykę bohaterów i dodam ich zdjęcia.
Za  błędy i przeciąganie z dodaniem przepraszam. Liczę na wasze komentarze i jestem prazygotowana na krytykę z waszej strony oraz sugestie dotyczące opowiadania.
                                                                                                                                         Pozdrawiam :**

3 komentarze: