piątek, 24 października 2014

Miłość zabija cz.7

Dzisiaj szkoła.  O dziwo wstałam normalnie, czyli nie spóźnię się do szkoły. "Wreszcie". Mój zegarek w pokoju wskazywał 6.30. Zdobyłam się na coś czego nie robię zazwyczaj. Podeszłam do okna i spojrzałam na ogród. Wiem, że to standardowa czynność dla  innych, ale nie dla mnie. Od kąd w moim życiu się posypało (mam na myśli koniec przyjaźni z Olve) nie robiłam tego.Wcześniej nie mogłam się bez tego obyć. Zawsze rozglądałam się po okolicy prowadząc rozmowę telefoniczną.Teraz zrozumiałam, że mi tego brakuje. Nienawidzę siebie za to, że ciągle się nad sobą rozczulam. Tak naprawdę jeszcze się nie pozbierałam. Czuję się winna, ale koniec tego gadania. Już czas najwyższy, aby z tym się uporać. Nie mogę przecież wiecznie żyć przeszłością. Powinnam się wreszcie ogarnąć. Mam teraz wspaniałą przyjaciółkę, no i jeszcze jestem w związku z Victoerem. Nie znam go długo, ale czuję przy nim coś takiego czego nie umiem opisać słowami. Wiem tylko na pewno,że to nie jest miłość jeszcze. Za wszcześnie na tak wielkie uczucie. Mam nadzieję, że ten związek przerodzi się w coś wielkiego, twałego i pięknego.
Otworzyłam i wyjrzałam przez okno. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo mój ogród się zmienił. Nie jest taki sam, z biegiem czasu nastały zmiany, tak samo jak ja się zmieniłam. Nie jest tym samym ogrodem co kilka lat temu, nie jest tym ogrodem do którego przychodziłam i kładłam się w hamaku. Jest w nim mniej kwiatów, krzewy, które zawsze były przycinane w kształty przypominające zwierzęta, są teraz zwyczajne. Nie płynie z niego taka energia jak kiedyś. Czy ja też się tak zmieniłam? Postanowiłam zamknąć okno i pójść do garderoby. To nie dla mnie, już nie mogę podziwiać bo wiąże się z nim wiele wspomnień przez które robię się ckliwa, a tego nie chcę. Naprawdę chcę skończyć z tam tym życiem. Wiem. Wspomnień nie wymarzę, nawet tego nie chcę, ale chcę żyć szczęśliwie.
Weszłam do garderoby i zaczęłam wybierać ubrania na dziś. Postawiłam na zieloną bokserkę, czarne legginsy, czarne convers'y,jeans'ową ramonesk'ę i mój zawsze noszony naszyjnik. Poszłam do łazienki żeby zrobić makijaż oraza załatwić sprawy fizjologiczne. Makijaż nie jest dzisiaj ostry, a włosy są rozpuszczone. Wychodząc z pokoju wzięłam torbę i zeszłam na dół. Po kuchni krzątała się już Anabell, a po za tym nikt więcej. Trochę się zdziwiłam że nie ma tu Arii oraz Leona, ale po chwili dotarło do mnie która jest godzina. Zegar wskazuje 7.20 więc im się nie dziwię. Sama gdybym miała taką możliwość spałabym jeszcze sporo czasu. Usiadłam przy stole czekając aż Anabell poda mój posilek. Kobieta się odwróciła w moją stronę i zwróciła się do  mnie nie ukrywając zaskoczenia.
-Ty już wstałaś?
Zaśmialam się.
-Wiem że to dziwne. Mogę prosić o podanie śniadania?
-Ależ oczywiście. Poczekaj chwilkę dziecinko.
Uśmiechnęłam się do niej serdecznie w ramach odpowiedzi. 10 minut później spożywałam swój posiłek. Gdy już zjadłam, pożegnałam się z Anabell i wyszłam z domu.
Przechodząc obok parku zastanawiałam się nad wagarami, ale w końcu zrezygnowałam. Do domu bym nie poszła bo dopiero wyszłam i zaraz każdy by się pytał czemu nie jestem w szkole, a do parku nie pójdę. Mogłabym wpaść tam np. na Jessicę, a to spotkanie na pewno nie byłoby miłe i pewnie prędzej czy później wylądowałabym na dywaniku u dyrektora, a jakoś nie mam ochoty na słuchanie jego ,,króciótkich" wykładów, więc pojście do szkoły wydawało mi się w tej chwili najlepszym rowiązaniem.
Po drodze nie zdarzyło się nic ciekawego. Ulice jakby nagle spustoszały, brak ludzi, samochodów, jakiegokolwiek życia. "Hmm..Dziwne" Nie zastanawiałąm się nad tym zbyt długo, zresztą teorytycznie nie było nad czym. Weszłam do szkoły. Tu w miarę normalnie, wszystko na swoim miejscu. Szkolna drużyna footbol'owa przy szafkach obok wejścia, szkolne plastiki razem z nimi, normalni ludzie w gupkach kiluosobowych rozmawiają ze sobą i się śmieją, a na końcu korytarza stoi elita z Natanem , Olve, Tash'ą, brak Jessicy... Zaraz, zaraz..Olve?! Co ona tu robi? Przecież..ona.. Nie ,nie.. To nie może być prawda! Ona po stronie mojego wroga?! To nie może być przecież prawda! To mi się śni.. Niech mnie ktoś uszczypnie! Wszyscy..tylko nie ona.. Nie wierzę..
Moje nogi odmawiają posłuszeństwa, czuję ból w klatce piersiowej i zaczynają mnie szczypać oczy. Stoję i się patrzę na wprost.. Widzę Olve'ę i jej przyjaciólkę- Tashę, stoją z tą grupką ludzi których nienawidzę. Zmieniła się..jest inna..inaczej się ubiera i już stąd widzę że nie ma tej Olve którą kochałam jak siostrę. Tam ta Olve w życiu by nie zamieniła słowa z moim wrogiem, stałaby za mną murem. Tylko kogo ja chcę oszukać? Przecież mojej Olve już dawno nie ma. Ona już nie jest nawet moją koleżanką. Dawno już tak postanowiłyśmy. A ja głupia idiotka i egoistka nie mogę wreszcie tego przyjąć do wiadomości.
W pewnym momencie Natan odwrócił głowę i nasze oczy się spotkały, szybko odwrócił głowę i podszedł do Olve. Wtedy przeżyłam kolejny szok.. Dziewczyna zawiesiłą mu ręce na szyję,podarowała mu pocałunek. Chwilę tak jeszcze stałam i próbowałąm się otrząsnąć z szoku. Natomiast Natan i Olve spletli swoje palce i  zaczęli zmierzać wraz z całą elitą w moją stronę. W momencie kiedy do mnie podeszli wreszcie się otrząsnęłam z tego szoku.
-No..no..no.. Nie myślałam, że jeszcze się spotykamy.
-Witaj Olve.. Też się cieszę, że Cię widzę.. Co tu dużo mówić.. Zmieniłaś się..i to bardzo.. Wolałam wcześniejszą Ciebie.. Nigdy byś nie podała ręki mojemu wrogowi, a co dopiero z nim była.. Jak Ty możesz z nim być? Przecież to jest szkolny laluś i playboy.. Nie wierzę w co widzę..
-Widzisz.. Minęło sporo czasu.. I zapamiętaj sobie tamtej Olve już nigdy nie będzie.. A jeżeli myślisz inaczej to powiem Ci że jesteś głupia i naiwna..
-I kto to mówi.
Zaśmiałam się gorzko, pomału już tłumiąc łzy.
Życzę Wam szczęścia. Naprawdę życzę Ci jak najlepiej bo traktowałam i kochałam Cię kiedyś jak siostre.
Po tych słowach odwróciłam się w tył i prawie biegiem wyszłam ze szkoły. Nie mam już dzisiaj ochoty i siły na naukę. Po opuszczeniu terenu szkoły pozwoliłam, aby łzy mogły swobodnie spływać po moich policzkach. w pewnych momencie zaczęłam biec. Chciałam być jak najdalej od tego miejca.
Dobiegłam do parku..Usiadłam na tej ławce, gdzie poznaliśmy się z Victoerem. Wyciągnęłam telefon nie przestając płakać. Nacisnęłam "nowa wiadomość tekstowa" i wysłałam wiadomość o treści " Co dziś robisz? Ja się urwałam z lekcji i siedzę w parku tam gdzie zawsze :) " i wysłałam wiadomość do Victoera. Mijały minuty, a ja nie dostawałam nowej wiadomości tekstowej. Zresztą nie ma co się dziwić. Jest dopiero po 8.00, pewnie jest w szkole. Park jest pusty..jak zwykle nie ma nikogo. Podkuliłam nogi i zaczełam cichutko płakać. Dlaczego to jest takie trudne? Dlaczego pomimo czasu wciąż mi zależy?
Usłyszałam dźwięk wiadomości. Na ekranie pojawiło się jego imię. Pospiesznie otworzyłam wiadomość. " Rozejrzyj się po parku ;) ". Nic z tego nie rozumiałam, ale wstałam z ławki i zaczęłąm się rozglądać. Zobaczyłam go.. Uśmiechniętego i radosnego.. Gdy mnie spostrzegł mina od razu mu zrzedła. No tak..biegłam i płakałam, więc pewnie mam rozczochrane włosy i rozmazany makijaż. W tej chwili przeklinałam siebie w myślach za to że wogóle napisałam do niego tego cholernego sms'a. Nie chcę żeby mnie oglądał w takim stanie. Po za tym nie chcę przytłaczać go swoimi problemami.
Victoer szybko przemierzył dzielącą nas odległość i mnie po prostu przytulił. Usiedliśmy na ławce i tak bez słowa, przytuleni siedzieliśmy sporo czasu aż Victoer poczuł że jestem już gotowa na streszczenie historii.
-Mała..Co się stało? Dlaczego płakałaś?
-Długa historia..
- A mogę ją usłyszeć? Nie bój się..nie idę już na lekcje..nigdzie mi się nie spieszy..urwałem się z lekcji, tak samo jak Ty..
-Dlaczego?
-Dla Ciebie..Specjalnie dla Ciebie. Nie chciałem żebyś sama siedziała w tym parku. Po za tym lekcja była nudna.
Uśmiechnął się lekko do mnie.
Więc jak..? Dowiem się po krótce co się stało..?
-Spróbuję.
Opowiedziałam mu całą historię, przy czym oczywiście nie obyło się bez łez..
Na sam koniec Victoer wzmocnił uścisk i mocniej mnie przytulił, a następnie złożył delikatny i czuły pocałunek na moich ustach.
-Może pójdziemy do jakiejś kawiarni na jakąś kawę i ciasto? Przyda nam się.. Od razu mówię ja stawiam i nie uznaję sprzeciwu.
Uśmiechnął się do mnie.
-Okey..Niech Ci będzie.. Tylko daj mi chwilę.. Poprawię makijaż i włosy bo wyglądam jak zombie, na pewno.
Zaśmiałam się, po czym wyjęłam lusterko, mini kosmetyczkę i szczotkę.
-No..no. Widzę, że ktoś jest dobrze przygotowany na takie sytuacje..
Zaczął sobie ze mnie żartować.
-Oj..już cicho bądź..
Zaśmiałam się radośnie.
Zrobiłam to co musiałam i oznajmiłam Victoerowi że jestem gotowa.
-No nareszcie.
Uśmiechnął się..
-Oj nie przesadzaj..
Uśmiechnęłam się rownież.. Następnie zarzuciłam ręce na jego szyję i złożyłam na jego ustach długi, delikatny, a zarazem namiętny pocałunek.
-Jednak warto było czekać..
Zaśmiałam się, po czym spletliśmy ze sobą palce, wzięliśmy to co nasze i zaczęliśmy się kierować do kawiarni.
                                                                              ***
Witam tych co ze mną zostali pomimo 'interesujących' wiadomości na mój temat, po długiej przerwie. Oto 7 część mojego opowiadania. Z miłą chęcią przeczytam waszą opinię :) Oczywiście do niczego nie zmuszam.
Co do bloga..
Czy zostaję?
Wątpię, że będę miała siły i ochotę na prowadzenie bloga. Jeżeli blog zostanie oficjalnie ogłoszony, że znowu będzie funkcjonował tak jak trzeba, to niestety częstotliwość dodawania części będzie okropna. Będą strasznie długie przerwy, ale mam nadzieję że choć garstka wiernych czytelników zostanie ze mną do końca.
                                                                                                                         Pozdrawiam wszystkich :)
                                                                                                                                            karolaaa0805

3 komentarze:

  1. rozdział świetny i widzę że jesteś w dobrej formie ;)

    Mam nadzieję że na dłużej ;))

    Masz talent do tego :*

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Faktycznie jakoś łatwiej mi się pisało ;)
      Daleko mi do ideału, a co dopiero do talentu. Jestem zwykłą, przeciętną dziewczyną z pomysłem jak ukazać w opowiadaniu jakie bywa życie. Tylko tyle. Nie mam żadnego talentu. Wiele osób pisze ode mnie sto kroć lepiej.
      Pomimo własnego zdania.. Bardzo mnie ucieszył Twój komentarz :) Pozdrawiam ;3

      Usuń